Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/177

Ta strona została przepisana.

— I większą część tych, które wykonaliście w pracowni Bellini’ego.
— Widzieliście więc tylko mojéj roboty jednych świętych, przedmiota religijne, obrazy kościelne? zapytał Tycjan z istotném zniechęceniem, ustawicznie będąc ścigany przez te widma ascetyczne, od których miał odrazę.
— A więc wiecie, czego oczekujemy po was?
— Niestety! domyślam się, odpowiedział smutnie Tycjan. W. K. M. każe mi ozdobić swoje oratorjum, albo dokończyć jakiego malowidła alfresko w katedrze.
— Jeżeli taka jest wasza wola, zawczasu jéj się poddaję: bowiem możesz być pewnym mistrzu, że wszystko, cokolwiek z waszego pęzla pochodzi, równie jest dla mnie drogie. Jednakże przyznam się wam, panie Tycjanie, że pomimo waszego zdania, wolałbym przedmiota mniéj poważne: jakiś kaprys, jakąś fantazję, gdziebyście mogli szczodrze użyć bogactw swojéj bujnéj wyobraźni.
— Czy szczerze mówicie, mości książę? zawołał Tycjan, nie mogąc pohamować swojéj radości.