Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/185

Ta strona została przepisana.

jak ekloga Wirgiljusza; jest to tętno natury żyjącéj.
Nie będziemy opisywać zachwycenia Alfonsa d’Este, kiedy, dzięki Tycjanowi, ujrzał siebie panem tych malowideł zadziwiających. Gdyby do Państwa swego dodał trzecią część Włoch, nie byłby tak zadowolony. Od tej chwili Tycjan został jego malarzem ulubionym, osypany pieszczotami, podarunkami i zaszczyty. Prosił o zdjęcie swego portretu, dawał mu tyle posiedzeń, ile tylko mistrz żądał, przyjął z uległością ubranie i pozycję, podług uznania Tycjana, a po ukończeniu pracy, szczodrze wynagrodził, nie sądząc się przez to wolnym od obowiązków dla artysty, „albowiem, dodawał książę w wylaniu duszy swojéj, połowa posiadłości moich nie wystarczyłaby na opłacenie pracy tak pięknej.„ Skoro tylko Tycjan przebąknął o wydaleniu się, albo powrocie do Wenecyi, zaczynały się prośby, dąsania się, zwaśnienia bez końca. Książę nie mógł ani na krok obejść się bez niego. Później, kiedy trzeba już było ustąpić jego żądaniu, Alfons sam mu towarzyszył, często go odwiedzał, i, łaska niesłychana! w celu odwiezienia