Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/187

Ta strona została przepisana.

cin, które sam Rafael miał zawsze na widoku w swojéj pracowni, inni; już to natchnieni uczuciem narodowości, już dla pochlebienia księciu, który nie przypuszczał, ażeby w świecie mógł być drugi malarz oprócz Tycjana, poczuwali się do obowiązku ograniczać w pewnéj mierze pochwały oddawane przez podróżnego. Nie zabrakło krytyków. Zarzucano sztycharzowi niemieckiemu twardość, sztywność zarysów, zbyteczne ubieganie się za szczegółami, co jego robocie nadawało cechę suchości i wymuszenia.
Tycjan wziął stronę Albrechta i bronił go tak żarliwie, z taką wymową i zapałem, jakby tego może za rodzonym bratem nie dokazał.
„Bądźcie ostrożni, panowie, rzekł dobitnie, łatwiéj jest krytykować Durer’a, aniżeli go naśladować, a ja mało znam artystów zdolnych do wykończenia głowy tak, jak ten szatan Niemiec; co mówię, głowy! włosa jednego, rzęsy, fałdy o i płaszcza; widać u niego wykończenie cudowne, dokładność niesłychaną, doskonałość przywodzącą do rozpaczy.
— Cieszę się, panie Tycjanie, zawołał szlachcic, który wszczął był sprzeczkę, żem znalazł