Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/189

Ta strona została przepisana.

„Nie zapędzę się tak daleko, mój panie, sądzę, że nic nie ma niepodobnego człowiekowi obdarzonemu wolą i cierpliwością.
— A więc, mistrzu, zapytał książę, który dotąd zachowywał milczenie, czujesz w sobie dosyć siły do naśladowania rutyny tego nienaśladowalnego mistrza.
— Spróbuję przynajmniej; i jeżeli W. K. M. może mnie wydzielić jaką cząstkę muru, albo skrzydło drzwi, postaram się odmalować tam postać Chrystusa, jaka od dni kilku spoczywa w mojéj głowie, i będę usiłował, o ile zdołam, dojść do dokładności i wykończenia mistrzów niemieckich.
— Sądziłem, rzekł Alfons, że nie przedmiota religijne przenosiłeś w swojéj sztuce.
— Przepraszam W. K. M., odrzekł Tycjan z żywością, kiedym był do nich znaglany, to prawda, lecz odkąd W. K.M. wrócił mi wolność, pośpieszam zrobić z niéj dobry użytek; i od téj chwili, ręczę za to, kościoły i klasztory będą równie pełne moich obrazów, jak miasta i pałace. Przyznam się W. K. Mości, że w moich ostatnich bachanaljach nieco zanadto dozwo-