Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/200

Ta strona została przepisana.

strony, szacunek dla małżonki opiekuna artysty, ani też z drugiéj strony, uwielbienie dla mistrza. Ale przypomniawszy sobie tym razem, że przybył tam prosto do zatrudnienia z rozkazu księcia, Tycjan pokonał swoje pomieszanie, i, jakeśmy powiedzieli, śmiało spoglądał na kobietę. Nie unikając tego spojrzenia dość natrętnego, księżna okazywała się być nim zachwyconą i odpowiedziała wdzięcznym uśmiechem. Rzecz dziwna! mniemał on, że kiedyś widział tę postać, może w swoich marzeniach, albo pomiędzy témi pięknościami idealnémi, nawiedzającymi artystę w chwili natchnienia. Jakkolwiek bąć, Tycjan wystrzegał się dać jéj poznać swoje nowe myśli, i zbliżając się do sztalugi, rzekł tonem uszanowania:
„Jestem na rozkazy księżnej pani.
— Czy znajdujesz, że mnie tak dobrze, mistrzu? zapytała księżna.
Na dźwięk tego głosu malarz zadrżał. Jeżeli przedtem powątpiewał, teraz już był pewny, że nie po raz piérwszy widzi tę niewiastę; lecz w jakim kraju, w jakim czasie ją spotkał? tego właśnie nie mógł sobie przypomnieć.