Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/201

Ta strona została przepisana.

Księżna powtórzyła pytanie, głosem nieco żartobliwym i zniecierpliwionym.
„Doskonale, księżno, odrzekł Tycyjan, i począł szybko określać głowę.
„Jednakże, dodał po chwili, nieco jąkając się, gdyby Waszej K. Mości podobało się odkryć nieco więcéj swoje włosy, zdaje mi się, portret wieleby na tém zyskał.
— Jak to, panie Tycjanie! wszak pańskie rady są prawem.,,
I księżna odrzuciła zasłony i zdjęła kamienie z wdziękiem do ubóstwienia.
„Co za cudne włosy! rzekł do siebie artysta, zdziwiony widokiem téj jasnej kaskady, wijącéj się strumieniem, jak deszcz złoty po śniegu szyi i po perłowéj macicy ramion. Zaprawdę, widziałem tę kobiétę; ale ona nie była tak piękną; jéj wdzięki nie doszły tego przedziwnego rozwinięcia, które dzisiaj stanowi wzór najpiękniejszy, jakiego tylko malarz żądać może.
Tycjan pracował z ogniem i pociągiem; nigdy nie czuł się być lak natchnionym; jego dłoń gorączkowa nagromadzała farby, jedną na drugą, ażeby przez zręczne stopniowanie pół-cieni,