Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/209

Ta strona została przepisana.

cy; bowiem, nie używając innéj sztuki, wystawił po prosta Św. Sebastjana, jako człowieka z mięsa i kości, z muszkułami i nerwami prawdziwémi, z ranami rozkrwawionémi, aż dreszcz przechodzi. Powiedzianoby, że żyje. Co dla malarza klassycznego, było przynajmniéj wielką nieprzyzwoitością.
Nakoniec, dla kościoła Św. Rocha, Tycjan odmalował obraz wyobrażający Chrystusa dźwigającego krzyż na barkach i z postronkiem na szyi ciągnionym przez żyda, obraz, który podług zdania Vasari, tak często nami przytaczanego, takie wywołał nabożeństwo i ofiary wiernych, że w niewiele lat przyniósł więcéj dochodu kościołowi, aniżeliby we dwóch Tycjan i Giorgione zarobić mogli przez całe swoje życie.
Tymczasem portrety szły swoim trybem. Już to dożów Loredani i Grimani, w towarzystwie świętych opiekunów swoich; już to Andréa Gritti, jednego z najznakomitszych wodzów rzeczypospolitéj, z błogosławionym patronem, jak zwykle, przy boku; już Piotra Lando i Andrzeja Venieri, klęczących u stóp Matki Boskiéj.
Rozumie się, że wszyscy ci wielcy panowie,