Było to 1530 r., kiedy Karol V przybył do Bolonii, dla przyjęcia z rąk Klemensa XII, korony cesarskiéj. Natychmiast wezwał do siebie Tycjana, i przyjąwszy go z oznakami szczególnych względów, prosił go o rozpoczęcie niezwłoczne jego portretu. Cesarz zdziwiony nie wierzył swoim oczom, kiedy ujrzał siebie w postaci siedzącego na wielkim koniu wojennym, okrytego zbroją najpiękniejszą, w postawie tak dumnéj i majestatycznéj, że jego poddani kłaniali się przed płótnem z bojaźnią i szacunkiem. Wyliczył mu zaraz tysiąc talarów w złocie, obiecał mu tyleż za każdy portret Swojéj Cesarskiéj Mości i zapewnił, że skoro tylko sprawy polityczne zostawią jemu kilka chwil do wytchnienia, zatrudni się swoim artystą, w taki sposób, ażeby ten nigdy nie miał powodu żałować, że mu był polecony.
Nim Tycjan odjechał, dwóch generałów z orszaku cesarskiego błagali go w tajemnicy o zdjęcie także ich portretów. Pierwszy, don Antoni de Leyva, zapłacił mu po królewsku; drugi, markiz Vasto, uboższy, prosił go o przyjęcie pensyi rocznej po 50 talarów w złocie na jego zamku w Leon.
Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/214
Ta strona została przepisana.