Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/38

Ta strona została przepisana.

mi artystami Floreucyi; moje miejsce jest u stołu Wawrzyńca Wspaniałego...
— Mój Boże! mój Boże! on odchodzi od zmysłów nieszczęśliwy! zawołał ojciec przechodząc od gniewu do bojaźni.
— Ale idźcie za mną mój ojcze, zawołał Michał-Anioł tym głosem dobitnym i mocnym, który nie pozwala już powątpiewać; idźcie za mną ojcze, a przekonacie się. Ja Wam powiadam, że sam Wawrzyniec dłoń mi uściskał, zaprowadził mnie do siebie, czeka na was ojcze, ofiaruje wam urząd, jaki sami zechcecie, dla Boga! czyż by miano frymarczyć z Michałem-Aniołem’?”
Stary Buonarroti nie wiedział, co się z nim dzieje; oburącz trzymał swoją głowę jakby dla zebrania myśli i zapytywał siebie, w największéj trwodze, kto z nich dwóch, on czy syn, stracił rozsądek.
Michał-Anioł, nic pozostawiając mu więcéj czasu do namysłu, lub żeby go w coraz większe nie wprowadzać błędy, już dobrowolnie już przemocą, pociągnął do samego pałacu Wawrzyńca. Podestatowi zdawało się, że marzy. Straże nie składały na krzyż swoich halebard,