Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/54

Ta strona została przepisana.

gdziekolwiek bym go spotkał. Będąc na placu Św. Dominika, spostrzegłem Bandinelę, który wchodził na tenże plac ze strony przeciwnéj. Przejęty bardziéj niż kiedy krwawą myślą swoją, rzuciłem się na jego spotkanie, ale zaledwie podniosłem wzrok na tego nędznika, a ujrzałem go bez broni, siedzącego na mulisku, który mniéj na muła, jak na osła wyglądał, i wlokącego się za dziesięcio letnim chłopakiem. Bandinelli, spostrzegłszy mnie, zbladł jak śmierć; trząsł głową u stóp moich. Zrozumiałem, że byłoby zbyt nizko zabijać tego nikczemnika, i powiedziałem mu: Nielękaj się, podły łotrze, nie jesteś godzien moich ciosów.”