Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/73

Ta strona została przepisana.

grążonym w dumania głębokiém. Cierpienia téj nocy długiéj zostawiły bez wątpienia niejakie ślady na jego policzkach zwiędłych, na jego oczach czerwonych i suchych, ale ogień genjuszu opromieniał jego czoło.
„I cóż? rzekł Papież.
— Przyjmuję, odpowiedział Michał-Anioł.
— Byłem tego pewny. Wierzaj mi Michale-Aniele, twoi nieprzyjaciele, w mniemaniu że ci zaszkodzą, przyczynią ci nowego tryumfu.
— Niech natychmiast przyjdzie Bramante do wzniesienia rusztowania.
Ujęty w swoje własne sidła, zawistny budowniczy, chciał przynajmniéj to sprawić, ażeby roboty około sklepienia podzielone były między Michałem-Aniołem i Rafaelem, jego synowcem. Ale Juljusz II był niewzruszony. Bramant odebrał suchy rozkaz przygotowania desek i sznurów potrzebnych dla postawienia rusztowania.
Co do Michała-Anioła, ten ze wściekłością w sercu, z gorączką w głowie, zamknął się był i nie chciał się widzieć z nikiém w święcie.
Gdy wszystko było gotowe, artysta popędliwy pokazał swoje rysunki, i co do otaxowania