Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/74

Ta strona została przepisana.

pracy, chciał się zdać na sąd Juljana dc San-Gallo, jednego z swoich najzaciętszych wrogów. Lecz tym razem nienawiść i zazdrość zawstydziły się także. San-Gallo oznaczył wysokość summy na piętnaście tysięcy czerwonych złotych, i targ był bezpośrednio zawarty.
Poczém Michał-Anioł skierował swe kroki ku kaplicy Syxtyńskiéj, i po raz piérwszy odzywając się do Bramanta, rzekł mu w obec Papieża, tonem wyższości i ironii wzgardliwéj.
„Jak się weźmiesz mistrzu Bradamante, do zbudowania dla mnie tego rusztowania?
— Ha... podług prawideł sztuki, odrzekł Bramant z niemniejszą dumą.
— To jest....
— Tb jest, ponieważ Pan zdajesz się niewiedziéć o piérwszych zasadach rzemiosła, za które się bierzesz, każę wydrążyć w sklepieniu otwory, z tych otworów spuszczę kołowroty, te kołowroty będą utrzymywać deskę, ruchomą, na któréj Pan będziesz pracował.
— Cudownie, mistrzu Bramante; ale pozwól zadać sobie proste pytanie.
— Proszę.