Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/85

Ta strona została przepisana.

wanie nowych marmurów, na utorowanie dróg i na sprowadzanie materjałów na brzeg morza. Gdy po tylu staraniach, po tylu mozołach, przybywa do Florencyj, Papież nie myślał już o kościele świętego Wawrzyńca, który dotąd oczekuje fasady.
Tym razem artysta, rozjątrzony, zawarł się w swojej wielkości, i nie raczył bywaćn a dworze, gdzie się poważano tak bezczelnie jemu ubliżać.
Około téj właśnie epoki, ze wszech miar przynajmniéj możemy tak utrzymywać, wybuchła owa niezgoda, niestety głośna, między Rafaelem i Michałem-Aniołem, dwóma najpiérwszymi genjuszami swojego wieku; niezgoda pod każdym względem smutek i żal obudzająca, w któréj należy rozgrzeszyć pamięć dwóch sławnych współzawodników, i któréj cała odpowiedzialność spada na tych ludzi miernych i zawistnych, którzy nie wiedzieć jakim sposobem, wkradają się do zaufania wielkich artystów, dla pochlebiania ich namiętnościom i rozjątrzania niesnasek.
Biografowie podają, że Michał-Anioł miał raz w uniesieniu zawołać z pogardą, że olejne malowanie jest sztuką tylko niewieścią, przydatną