na to, aby się wzajemnie wspierać. Kiedy więc potrzebować cię będę, bracie mój, udam się do ciebie. Powiedz mi swe nazwisko i adres.
Przypominamy sobie, że Salvator poszedł do biurka Kolombana, napisał nazwisko i adres na kawałku papieru, oddał mnichowi, a ten wszystko włożył w brewiarz.
Dominik poszedł żywo do bibljoteki, wziął książkę z drugiej pułki, i znalazł papier w miejscu, gdzie go zachował. Wtedy, jak gdyby scena ta odbyła, się tegoż samego dnia, przypomniał sobie strój, głos, rysy, najmniejsze szczegóły osoby Salvatora, i poznał w nim młodzieńca o łagodnem czole i sympatycznym uśmiechu, którego widział we śnie.
— Idźmy, rzekł, nie ma się co namyślać, jest to natchnienie Boże. Młodzieniec ten, nie wiem z jakiego tytułu, zdawał się być bardzo dobrze z jednym z wyższych urzędników policyjnych, z tym samym właśnie, z którym wczoraj rozmawiał przed kościołem Wniebowzięcia; przez tego urzędnika może się dowiedzieć z jakiego powodu ojciec mój aresztowany. Nie mam chwili do stracenia, trzeba iść do pana Salvatora.
Ubrał się spiesznie.
W chwili, gdy miał już wychodzić, weszła odźwierna, trzymając w jednej ręce filiżankę mleka, w drugiej dziennik, ale Dominik nie miał czasu ani przeczytać, ani wypić śniadania. Powiedział odźwiernej, aby wszystko to złożyła na stole, bo teraz wyjść musi. Zszedł spiesznie ze schodów, i w dziesięć minut przybył na ulicę Macon przed dom, w którym mieszkał Salvator.
Daremnie szukał młotka lub dzwonka. Dniem, drzwi otwierały się rodzajem łańcuszka pociągającego za klamkę, nocą chowano łańcuszek wewnątrz, i drzwi były zamknięte.
Dominik więc zakołatał pięścią nasamprzód, a potem kamieniem, który podniósł z ziemi. Byłby zapewne długo kołatał, ale głos Rolanda oznajmił Salvatorowi i Pragoli nieoczekiwane odwiedziny.
Fragola nadstawiła ucha.
— To odwiedziny przyjaciela, rzekł Salvator.
— Po czem poznajesz?
— Po radosnem i życzliwem szczekaniu psa. Otwórz okno, Fragolo, i zobacz co to za przyjaciel.
Fragola otworzyła i poznała księdza Dominika.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1003
Ta strona została przepisana.