Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1022

Ta strona została przepisana.

Słuchajcie, otóż ich meldują: Jest-to: La Fayette, Kazimierz Perier, Royer-Collard, jest Béranger, Koechlin, jest nakoniec to wszystko, co przedstawia we Francji opinią pośrednią między monarchią arystokratyczną, a republiką, są to ci, którzy ze słowem Karty na ustach, pracowali skrycie nad wielkim porodem 1830 roku i jeżeli pomiędzy tymi wszystkimi naczelnikami stronnictw, których wyliczyliśmy, nie słyszymy nazwiska pana Lafitte, to dlatego, że znajduje się obecnie w Maisons, doglądając tam chorego Manuela z prawdziwem poświęceniem, jakiem sławny bankier odznaczał się dla swoich przyjaciół.
Ale otóż jest ktoś, który nas wprowadzi, a gdy raz próg przestąpimy, będziemy mogli iść gdzie nam się tylko podoba: Oto ten młody człowiek średniego wzrostu, raczej wysoki niż niski, pięknie zbudowany, w stroju ówczesnej epoki i zarazem zdradzający artystę swą powierzchownością.
Patrzcie: ubranie jego ciemno-zielone, na piersiach wstążka legji honorowej, którą tylko co otrzymał, nie wiedząc sam za czyim wpływem, gdyż nie prosił o nią, a stryj jego za wielkim jest egoistą, aby mu ją wyjednać, zresztą należy on do opozycji; kamizelka czarna aksamitna, zapięta na jeden guzik u góry, a trzy u dołu, przez otwór zaś ten wydobywa się żabot z koronek angielskich; spodnie obcisłe, przez które odznaczają się piękne kształty, pończochy czarne jedwabne i trzewiki ze złotemi sprzączkami, a po nad tem wszystkiem głowa Van Dycka w dwudziestym szóstym roku życia.
Poznaliście go zapewne, jestto Petrus. Zrobił on tylko co prześliczny portret gospodyni domu. Nie lubi malować portretów, ale przyjaciel jego Jan Robert tak bardzo nalegał, że młody artysta przystać musiał. Wprawdzie śliczne usteczka przyłączyły się do próśb przyjaciela i szepnęły mu z czarującym uśmiechem jednego wieczoru, na balu u księżny Berry, gdzie został zaproszony niewiedzieć z czyjego polecenia.
— Zrób portret Lidii, ja chcę tego.
A malarz nie umiejąc nic odmawiać tym ładnym usteczkom, które czytelnik poznał już zapewne, jako będące własnością Reginy de la Mothe-Houdan, hrabiny Rappt, otworzył drzwi swej pracowni pani Lidii de Marande, która poprowadzona pierwszy raz przez męża, chcącego osobi-