nym opiekunie małej Miny, obiecał natychmiast donieść o tem Justynowi.
Po załatwieniu tego punktu i uspokojeniu sumienia, namyślano się nad tem, jaki rodzaj życia urządzić dla małej.
— Ja biorę na siebie umysłowe jej wykształcenie, rzekł Justyn.
— Ja, religijne, dodała matka.
— A ja gospodarskie, wtrąciła siostra.
Następnie oznaczono godziny zajęć i po długiej rozmowie pomiędzy bratem, siostrą i matką, dziewczynka ostatecznie i nieodwołalnie wcieloną została do rodziny.
Tak, że gdyby w tej chwili miano ją odebrać byłoby to głębokiem zmartwieniem dla wszystkich tych serc zacnych.
Podtenczas sierotka spała, nie wiedząc, że przyszłość jej życia zdecydowano, i że nieodwołalnie weszła w skład tego ubogiego, ale sympatycznego domu.
Wtem, odezwały się łkania w pokoiku, w którym spała, a trzy osoby, zebrane na małą radę familijną zadrżały.
Matka powstała z fotelu; Justyn podbiegł aż pode drzwi sypialni pokoju, ale sama tylko Celestyna weszła.
Dziewczynka była tak rozsądną, że prawie równała się z dorosłą panną, uczucie więc wstydliwości powstrzymało Justyna na progu.
Wprawdzie powodem jej łkania był tylko sen, ale sen okropny: śniło się jej, że ją żandarmi zatrzymali jako włóczęgę i płakała dopóki się nie obudziła. Na nieszczęście, otworzywszy oczy, mogła była mniemać, że sen się sprawdza: ciemne obicie pokoju ścisnęło jej serce. Gdzież ona się znajduje? pewnie w więzieniu...
Co za różnica tego pokoju od gabineciku, który zamieszkiwała u matki Boivin? Ściany jej gabineciku były wprawdzie bez obicia, ale białe jak śnieg; okno nie miało takiej firanki, jak w pokoju panny Celestyny, lecz wychodziło na piękny ogród pełen kwiatów na wiosnę, owoców w jesieni, słońca w lecie.
W cieplejszej porze, mała Mina sypiała przy otwartem oknie, a ponieważ miała zwyczaj co wieczór rozsypywać ziarno na podłodze, więc o wschodzie słońca budziły ją głosy ptasząt świergocących na drzewie, którego ciekawe
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/103
Ta strona została przepisana.