Młoda kobieta ze swej strony, zrozumiała eo się dział©» w jego sercu i odczuła nieznaną rozkosz.
— Dla czegóż to, rzekła głosem miękkim i śpiewnym, jak drganie strun arfy eolskiej, nie mówisz dalej panie Petrusie, czy dlatego, że ja tu jestem?
— O! młodości! młodości! szepnął hrabia Herbel.
W istocie, całą tę grupę owiewał urok młodości, zdrowia, szczęścia i wesela, co nakoniec wypogodziło także czoło starego generała. Ze spojrzenia, jakie rzucił na synowca, możnaby sądzić, że jednem słowem mógł zniszczyć to wszystko, ale żal mu było mimo całego egoizmu, zdmuchnąć nadpowietrzny zamek, w którym przebywał młodzieniec. I przeciwnie, dodał mu jeszcze bodźca.
— Dalej chłopcze! dalej, powiedział.
— Jeżeli więc pozwalasz, stryju, zaczął na nowo Petrus, to powiem, ze pani de la Tournelle, jak wszystkie...
Chciał powiedzieć: jak wszystkie stare kobiety, ale o cztery kroki od siebie spostrzegł na czas jeszcze ponurą twarz jakiejś matróny i poprawił się:
— Że pani de la Tournelle, jak wszystkie margrabiny, ma pieska, czy suczkę, która się nazywa Croupette.
— Śliczne imię! rzekła pani de Marande, znam tego pieska, ale nie wiedziałam, że się tak nazywa.
— W takim razie, ciągnął Petrus, będziesz pani mogła ocenić prawdziwość mego opowiadania. Pokazuje się, że ten piesek, czy też suczka, trąci piżmem w sposób niezwykły... A cóż, czy zgadłem stryju?
— Zupełnie, powiedział stary generał.
— Pokazuje się jeszcze, że woń piżma ma pewną własność, która szkodliwie wpływa na wszelkie sosy i przyprawy kuchenne. A ponieważ panna Croupette jest bardzo łakomą, i że za każdym razem gdy margrabina de la Tournelle odwiedza mego stryja, panna Croupette odwiedza jego kucharza, śmiem utrzymywać, że mój najukochańszy stryjaszek miał dziś obiad szkaradny i to czyni go tak ponurym i melancholijnym.
— Brawo chłopcze! niepodobna lepiej się domyślać, a jednakże gdybym ja chciał zgadywać, co ciebie dziś czyni tak wesołym i roztargnionym, kto wie, czy nie odgadłbym jeszcze lepiej... Ale pilno mi dowiedzieć się, co ta piękna syrena sobie życzy, odkładam to więc na inny raz. I zwró-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1031
Ta strona została przepisana.