— A więc z wolą Bożą! rzekła pani de Marande. Regina uderzyła przegrywkę po raz drugi.
Karmelita zaczęła.
Głos był pewny, mocny i jeśli zacząwszy od drugiego wiersza głębokie wzruszenie opanowało słuchaczy, wzruszenie to pochodziło nierównie więcej z żalu Desdemony, niżeli z cierpień Karmelity.
Trudno było zaiste wybrać śpiew więcej odpowiedni do położenia dziewicy; śmiertelne obawy, któremi serce Desdemony jest przejęte, gdy śpiewa pierwszą strofę swej mamce, niewolnicy afrykańskiej, były w pewien sposób podstawą katuszy jej własnego serca; burza srożąca się nad pałacem pięknej Wenecjanki, wiatr łamiący gotyckie okno jej komnaty, piorun uderzający z trzaskiem w oddaleniu, ciemna noc, lampa migocąca smutnie, wszystko w ów straszny wieczór, aż do melancholijnych wierszy Danta, które śpiewa gondolier przepływający na swej barce:
Che ricordarsi del tempo felice.
Nella miseria“...wszystko wtrąca w najgłębszą rozpacz biedną Desdemonę, wszystko staje się ponurą wróżbą.
Śpiew posągu w Don Juanie Mozarta i rozpacz donny Anny, gdy ta potrąca o zwłoki ojca, oto może dwie jedyne sytuacje mogące się równać z tą bolesną sceną złych przeczuć. Żadna muzyka, powtarzamy, nie była zatem stosowniejszą od muzyki wielkiego włoskiego mistrza, do wyrażenia boleści Karmelity.
Ten Kolomban, waleczny, prawy i silny, po którym żałobę nosiła w sercu, nie był-że w pewnym rodzaju owym ponurym, uczciwym Afrykańskim kochankiem Desdemony? ów posępny Jago, przyjaciel zjadliwy, Jago, który sieje w sercu Otella truciznę zazdrości, nie byłże to z zachowaniem pewnej miary ten Amerykanin lekkomyślny, który zrobił tyleż złego przez swoją lekkomyślność ile Jago przez swą nienawiść?
A więc położenie, w którem się znajdowała Karmelita, ujrzawszy znowu Kamila i ta pieśń, którą śpiewała z taką siłą i ekspresją zarazem, była ciągłem męczeństwem i ka-