i ciche działanie partji liberalnej. Parę razy w czasie przeglądu obrócił się do syna, jakby z zapytaniem, lecz Delfin miał szczególną zaletę: był on roztargnionym, umysł jego niczem się nie zajmował. Delfin postępował machinalnie za ojcem i powracając do pałacu, mniemał, iż zrobił tylko konną przejażdżkę. Delfin domyślał się wprawdzie, iż powracał z przegląda, lecz być może, iż nie zdołałby wyrzec, jakie wojska przed nim defilowały. Nie do Delfina zatem zwrócił się stary król, czując się osamotnionym w swej wielkości, słabym w swojem prawie, lecz do sześćdziesięcioletniego starca, noszącego mundur marszałka Francji i podwójną wstęgę św. Ludwika i św. Ducha.
Człowiek ten był jedną z chwał Francji, był to żołnierz pułku Medoc, dowódzca bataljonu ochotników Meusy, pułkownik pułku Pikardji, wojownik z pod Trewiru, bohater mostu Manheimskiego, komendant grenadjerów wielkiej armji, komendant z pod Wagram, Bautzen, generałmajor gwardji królewskiej, naczelny komendant gwardji paryskiej, kaleka ze wszystkich bitew, w których uczestniczył, był to ten, którego ciało pokrywało dwadzieścia siedm blizn, a zatem więcej o pięć, niż Cezara, i który przeżył te dwadzieścia siedm ran, słowem był to marszałek Oudinot, książę Reggio.
Karol X. wziął starego wojaka pod rękę i wyprowadziwszy go z koła dworaków, którzy oczekiwali jego powrotu:
— Cóż marszałku, rzekł do niego, mów szczerze.
Marszałek spojrzał na króla ze zdziwieniem, milczenie i oziębłość gwardji narodowej nie uszły jego uwagi.
— Szczerze, Najjaśniejszy panie? zapytał.
— Tak, chcę wiedzieć prawdę.
Marszałek się uśmiechnął.
— To cię dziwi, że król chce wiedzieć prawdę? Więc oszukują nas tak bardzo marszałku?
— Najjaśniejszy panie, każdy stara się, jak może najlepiej.
— A ty
— Ja nie kłamię nigdy, Najjaśniejszy panie!
— Więc mówisz tylko prawdę?
— Czekam, aby mnie o nią zapytano.
— A wtedy...
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1055
Ta strona została przepisana.