niej: „Mina tu! Mina tam!“ Imię jej jak nuta przyjemna i dla wszystkich miła rozbrzmiewało po całym domu.
Przy sprawunku powoływano się na jej gust, przy przedsięwzięciu odnoszono się do jej postanowienia; przy spełnieniu jakiegoś zamiaru, do jej woli.
Była samowładną panią w małem państwie, rządziła trzema poddanymi swym zdrowym rozsądkiem, dobrem sercem i wesołością.
Wszystko też troje czuli i uznawali dobroczynny wpływ, jaki na nich wywierało to dziecię; śmierć jednego z trzech członków rodziny nie sprawiłaby więcej boleści pozostałym, jak odjazd dziewczynki wszystkim trojgu razem.
Nazywali ją „aniołem wesołości.“ I w samej rzeczy, była ona urokiem nieustannym.
Pewnego dnia poszła z panem Millerem i Justynem do lasku Meudon, było to, rozumie się w niedzielę; spostrzegła o kilkanaście stóp na drzewie gniazdo gilów. Chęć ją ogarnęła i zamierzyła wmówić w starego nauczyciela i w Justyna, że nic nie ma łatwiejszego, jak dostać to gniazdko, mówiąc, że ona umie włazić na drzewa, i jeżeli oni nie wejdą, to ona wejdzie.
Justyn za młodu posiadał tę sztukę i niezapomniał jej zapewne dotyla, żeby się cofnąć przed wejściem tak niewysokiem, ale jedna rzecz go odstręczała: ażeby wejść na drzewo, trzeba objąć pień rękami i kolanami, a operacja ta nie mogła się uskutecznić, bez prawdopodobnego podarcia surduta i spodni.
Justyn drapał się po uchu i patrzył na gniazdo.
Dobry nauczyciel zgadywał co zatrzymuje młodzieńca; rzucił więc na ziemię kapelusz o szerokich skrzydłach, i opierając się o drzewo, stanął za podpórkę dla Justyna.
Ten przeprosił za swą śmiałość, wlazł na jego ramiona, podniósł rękę, dosięgnął gniazda, i złożył pięć gilów w ręce dziewczynki, która wzięła je skacząc z radości.
Dzieci mają wolę tak nakazującą, taką moc rozkazodawczą, że trzeba koniecznie być jej posłusznym.
Dodajmy, że starcy są daleko wyrozumialsi dla dzieci niż młodzi; dla tego zapewne, że młodzi są bliżej, a starzy dalej do tego szczęśliwego wieku.
A wreszcie, Mina wiedziała co czyni, koniecznie napierając się tych gilów, i nie pierwsze to gniazdo, za którem się oglądała. Znalazła niewiadomo gdzie, w piwnicy
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/110
Ta strona została przepisana.