czy na strychu, starą klatkę brudną i czarną, którą oczyściła, oskrobała i wygładziła; a postawiwszy chciała spożytkować.
Zabrała więc z sobą gile nie odpowiadając Justynowi, który mówił, że nie będzie wiedziała gdzie ich trzymać, i w pięć minut po powrocie do domu, przyszła do pokoju bakałarza z miną zwycięzką, z klatką lśniącą, w której rozsadowiła się rodzina gilów.
Ale wtedy przyszła jej myśl, która długo zaprzątała jej małą główkę, nim się objawiła na zewnątrz: chciała oto dla brata Justyna zrobić to, co zrobiła dla klatki gilów.
Tylko że tu nie dosyć było skrobać, i oczyszczać: trzeba było zmienić papier, firanki u okien i u łóżka.
Mała Mina poświęciła na to cały rok; miewała przez ten czas rozmaite zachcianki a ponieważ Justyn nigdy jej nic odmówić nie mógł, więc trzeba jej było raz dziesięciu su na wstążkę, której nie kupiła, to znowu dwudziestu su na kupienie koronki, która pozostała w sklepie: tak, że od dziesięciu su do dziesięciu, od dwudziestu do dwudziestu, uzbierała sobie siedmdziesiąt franków, z których piętnaście użyła na zastąpienie zmiętego, brudnego i wilgotnego papierzyska, obiciem szaro-perłowem w róże niebieskie, a pięćdziesiąt pięć na zakupienie muślinowych firanek, które zrobione przez nią i w części przez siostrę Celestynę, w końcu jej wspólniczkę, zastąpiły firanki z zielonego płótna.
Przemiana pokoju nastąpiła w jeden wieczór, dzięki uprzejmości fabrykanta obić papierowych, który miał syna w szkole naszego bakałarza. Fabrykant ten przysłał sześciu ludzi, którzy przemienili ściany, podczas gdy Justyn wygrywał do tańca elegantom i elegantkom z pod rogatki Maine.
Za powrotem Justyn myślał, że w pokoju jego założono bawialnię: chciał łajać, sprzeciwiać się, narzekać, ale Mina podała mu różową buzię, i Justyn dziecię przycisnął do piersi.
I tak oto stopniowo smutny ten dom odmłodniał się i rozweselał razem z mieszkańcami.
Doszedłszy do tego stopnia przewagi, Mina wydała wojnę starym księgom muzyki religijnej, i dokazała tyle, że Sebastjan Bach, Palestrina, Haydn, wrócili do szafy, a na miejsce tych sławnych przodków, którzy radowali
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/111
Ta strona została przepisana.