— Ostatecznie trzy okropne zbrodnie, wzbudziły oburzenie i przestrach publiczny. Znaleziono trupa w blizkości la Briche; było to ciało nieszczęśliwego żołnierza, który dostał dymisję. W tym samym czasie biedny rzemieślnik padł pod morderczym ciosem na polach la Villete. W końcu woźnica z Poissy został zabity w kilka dni później na gościńcu z Paryża do Saint-Germain. Panowie, w krótkim przeciągu czasu, ręka sprawiedliwości dosięgła sprawców tych ostatnich zamachów, na granicy Francji. Ale nie poprzestano na tych wieściach, opowiadano sto innych zbrodni; o nieszczęśliwym przechodniu, który zginął na ulicy Karola X. pod ciosami zabójców; o furmanie, którego znaleziono krwią zbroczonego za Luksemburgiem; mówiono także o zamachu spełnionym na kobiecie przy ulicy Cadran, powóz pocztowy królewski miał być zrabowany dwa dni temu przez sławnego Gibassiera, którego nazwisko wymawiane tak często, doszło aż do was z pewnością. Otóż panowie, kiedy w ten sposób starano się zastraszyć obywateli, policja sądowa sprawdziła, że nieszczęśliwy znaleziony na ulicy Karola X., umarł w skutek rozlania się krwi na płuca, i że nieszczęśliwa kobieta, nad którą litowali się wszyscy, była ofiarą zwyczajnej bójki, którą wywołuje pijatyka; co się tyczy sławnego Gibassiera, panowie, dając wam dowód niezaprzeczony, że nie popełnił zbrodni, którą mu przypisywano, dam wam zarazem miarę zaufania, jakie mieć możecie w tych wymysłach potwarczych. Słysząc, że Gibassier zatrzymał pocztę pomiędzy Augouleme i Poitiers, sprowadziłem pana Jackala. Pan Jackal zapewnił mnie, że tenże Gibassier odsiaduje swoją karę w Tulonie pod Nr. 171, gdzie jego skrucha jest tak przykładną, iż mają zamiar prosić Jego królewską mość Karola X., o skrócenie tych siedmiu czy ośmiu lat galer, które jeszcze ma odcierpieć. Ten przykład niepodobny do wiary, uwalnia mnie od przytaczania wam innych, osądźcie zresztą sami, panowie, przez jakie niegodne kłamstwa usiłują pewni ludzie utrzymywać ciekawość, mówmy raczej niechęć publiczną. Ubolewajmy nad tem, panowie, i niech złe, na które się uskarżamy, spadnie na tych, którzy je rozsiewają. Spokojność publiczna została zakłóconą mówią oni, zamykają się u siebie, drżąc skoro noc nadchodzi, cudzoziemcy uciekają z miasta pustoszonego przez zbroodnię, handel jest zgubiony, zniweczony. Panowie, cóżbyści-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1118
Ta strona została przepisana.