Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1123

Ta strona została przepisana.

czuć znużenie, chwila, w której najweselsze umysły przejmuje smutek, w której czuje się mimowolnie zimno.
Około szóstej godziny nowy dźwięk dzwonka dał się słyszeć.
Tym razem musiało to być już ułaskawienie lub też wyrok śmierci, który miał być wyrzeczony po dwugodzinnej naradzie.
Wzruszenie jakby prądem elektrycznym udzieliło się całemu zgromadzeniu. Cisza wróciła.
Drzwi pomiędzy salą audjencjonalną i salą narad otworzyły się, członkowie przysięgli powrócili, a każdy starał się wyczytać na ich twarzach wyrok, który miał być wydany; rysy niektórych z nich zdradzały najwyższe wzruszenie.
Przewodnik przysięgłych wysunął się z ręką na piersiach.
Pięć pytań zadano przysięgłym.
1) Czy pan Sarranti wykonał z namysłem zabójstwona osobie Orsoli?
2) Czy zbrodnia była poprzedzona przez inne występki wyszczególnione?
3) Czy miała ona dopomódz do ułatwienia lub wypełnienia tych zbrodni?
4) Czy pan Sarranti w dniu 19-tym lub też w nocy z dnia 19-go na 20-ty sierpnia, popełnił kradzież wyłamując drzwi w mieszkaniu pana Gerard?
5) Czy był powodem zniknięcia dwojga siostrzeńców pana Gerard?
Nastąpiła chwilowa pauza.
Żadne pióro nie jest w stanie oddać strasznego niepokoju tej chwili, nagłej jak myśl, a która jednak musiała się wydać wiekiem Dominikowi, co pozostał sam z adwokatem przy pustej ławce obwinionego.
Prezydujący przysięgłych wymówił następujące słowa:
— Na moją cześć i sumienie, przed Bogiem i ludźmi, wyrok przysięgłych większością głosów co do wszystkich tych pytań, oświadcza, że oskarżony jest „winnym!“
Wszystkich oczy zwróciły się na Dominika, stał on zarówno jak inni. Przez szarą atmosferę poranku widać było jego bladość zamieniającą się w trupią; zamknął oczy i przytrzymał się balustrady, aby nie upaść.
Słuchacze stłumili westchnienie boleści.