zastawiony był serwis porcelanowy do herbaty, biały, delikatny, chociaż nie wielkiej wartości.
Na pierwsze spojrzenie każdy byłby poznał dwoje zakochanych.
Lecz nieprzypuszczając między nimi kłótni, co zdawało się niepodobieństwem, zrozumieć można było łatwo, że jakieś myśli smutne i niepokojące unosiły się nad głowami obojga.
W istocie, śliczna twarzyczka Fragoli, która zdawała się być kwiatkiem otwierającym się do słońca kwietniowego, miała wśród tego skromnego i czułego wejrzenia zwróconego na kochanka, wyraz głębokiego smutku graniczącego prawie z boleścią. Salvator zaś zdawał się być tak zmartwionym, że nie pomyślał nawet, aby pocieszyć młodą dziewczynę.
A jednakże ten smutek był bardzo naturalny z dwóch powodów.
Salvator, który był nieobecny całą noc, powrócił przed godziną i opowiedział młodej dziewczynie wzruszające wypadki tej nocy, pojawienie się Kamila de Rozan u pani de Marande, zemdlenie Karmelity i skazanie na śmierć pana Sarranti.
Serce Fragoli zadrżało niejednokrotnie słuchając posępnego opowiadania, którego szczegóły były prawie zarówno bolesne w złoconym salonie bankiera, jak w sali sądu przysięgłych. Bo jeżeli pan Sarranti skazany był na śmierć wyrokiem trybunału, to czyż serce Karmelity nie było również skazane przez śmierć Kolombana?
Ze spuszczoną głową rozmyślała Fragola, a Salvator wsparty na ręku rozmyślał ze swej strony, gdyż daleki widnokrąg otwierał się przed jego wzrokiem. Przypomniał sobie tę noc, kiedy przeskoczył z Rolandem mury zamku Viry, przypomniał bieg psa przez pola i las, który doprowadził do pnia dębu; przypomniał wreszcie zawziętość z jaką pies drapał ziemię i wrażenie straszne, jakiego doznał, gdy końce jego skostniałych palców dotknęły się wilgotnych włosów dziecka.
Jakiż stosunek ten trup zakopany pod dębem mógł mieć ze sprawą pana Sarranti? zamiast być dowodem na jego korzyść, czyż niebyłby dowodem przeciw niemu? A zresztą Mina, czyż tym sposobem nie byłaby zgubioną?
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1126
Ta strona została przepisana.