Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1131

Ta strona została przepisana.

Gdy cztery młode osoby były razem zgromadzone, mówiła, iż królestwo Nimf jest kompletne.
Królestwo Nimf miało być w komplecie dnia tego, gdyż zaledwie pani de Marande zamieniła pocałunek ze swemi przyjaciółkami, gdy drzwi się otworzyły i zameldowano Fragolę.
Trzy młode kobiety podążyły powitać swoją czwartą przyjaciółkę, tę którą widywały najrzadziej i uścisnęły się kolejno; przez ten czas Pszczółka oczekując, by na nią przyszła kolej, zawołała skacząc około grupy:
— A ze mną też, a ze mną! czy mnie już nie kochasz, Milutka nimfo?
Fragola zwróciła się nareszcie do Pszczółki, wzięła ją na ręce, jak ptaszka i pokryła pocałunkami twarz dziewczynki.
— Nie widujemy cię już, droga! rzekły razem Regina i pani de Marande, gdy tymczasem Karmelita, której Fragola dotrzymywała towarzystwa przy wyzdrowieniu, ściskała jej rękę w milczeniu.
— To prawda, moje siostry, mówiła Fragola, wy jesteście księżniczki, a ja biedny kopciuszek: muszę zostawać w domu...
— O! nie tak jak Kopciuszek, przerwała Pszczółka, jak Trilby.
Dziecię czytało właśnie śliczną powieść Karola Nodier.
— Tylko przy okolicznościach szczególnych, tylko w ważnych razach odważam się przybywać do was, drogie siostry, z zapytaniem, czy mnie zawsze kochacie?
Potrójne ucałowanie odpowiedziało na to pytanie.
— Okoliczności szczególne? ważne wypadki? powtórzyła Regina.
— W istocie, twoja ładna twarzyczka jest smutną.
— Czyżby ci się wydarzyło jakie nieszczęście? spytała pani de Marande.
— Tobie... czy jemu? badała Karmelita, która pojmowała, że największe nieszczęścia nie są te, które się nam samym wydarzają.
— O nie! dzięki Bogu! ani mnie, ani jemu, zawołała Fragola, lecz przyjacielowi.
— Jakiemu przyjacielowi?
— Księdzu Dominikowi.
— Prawda, rzekła Karmelita, jego ojciec!