Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1137

Ta strona została przepisana.

mogą wyjść zwycięzko z walk najstraszniejszych. Teraz posłuchajmy:
Dwunasta bije, Regina zapewne nie opóźni swego powrotu.
W kilka minut po dwunastej turkot powozu dał się słyszeć.
Trzy młode kobiety rozmawiały: o czem? Karmelita zapewne o zmarłym; dwie drugie o żyjących może; trzy młode kobiety, mówimy, podniosły się.
Serca biły jednakowo, lecz bezwątpienia serce Fragoli uderzało żywiej od innych.
W tem usłyszano głosik Pszczółki, która, jak zachwycający zwiastun, wyprzedziwszy siostrę, wołała:
— Otóż jesteśmy! otóż jesteśmy! moja siostra Rina ma posłuchanie.
W istocie Regina przybywała uśmiechnięta, jak tryumfatorka, trzymając w ręku list audjencjonalny. Posłuchanie było naznaczone na ten sam dzień, na pół do trzeciej, nie można więc było tracić minuty czasu.
Młode kobiety uścisnęły się, ponawiając zapewnienia przyjaźni.
Fragola zbiegła pospiesznie, wskoczyła do powozu Reginy, który miał być pospieszniejszy niźli jej dorożka i herbowy powóz unosząc piękne dziecię do jej skromnego mieszkania, zatrzymał się przed sienią w ulicy Macon.
Dwaj mężczyźni byli przy oknie.
— To ona! rzekli razem.
— W herbowej karecie?
— Tak, lecz nie o to idzie. Czy jest czy nie, list audjencjonalny?
— Trzyma papier w ręku, zawołał Dominik.
— A zatem wszystko dobrze, powiedział Salvator.
Dominik wybiegł. Fragola słysząc otwierające się drzwi:
— To ja, zawołała, mam list!
— Na kiedy? pytał Dominik.
— Na dziś za dwie godziny.
— O! zawołał zakonnik, bądź błogosławioną drogie dziecię.
— I Bogu niech będzie chwała, mój ojcze! rzekła Fragola, podając z uszanowaniem księdzu białą rączką list audjencjonalny.