Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1138

Ta strona została przepisana.
XIII.
Odroczenie wyroku.

Król nie był zbyt wesołym dnia tego.
Nieufność gwardji narodowej, o której lakonicznie zawiadomił poranny „Monitor,“ poruszyła cały świat kupiecki w Paryżu.
Panowie „Sklepikarze,“ jak ich nazywali panowie „Sądownicy,“ nie byli nigdy zadowoleni, jakeśmy już powiedzieli, szemrali, gdy im kazano formować gwardję, szemrali również, gdy im tego nie pozwalano. Czegóż więc chcieli?
Czego chcieli, dowiodła rewolucja lipcowa.
Dodajmy, iż skazanie na śmierć pana Sarranti głośnem już było po całem mieście i złowroga ta wieść, niemało się przyczyniła do większego jeszcze wzburzenia znaczniejszej liczby obywateli.
Pomimo, iż jego królewska mość słuchał mszy świętej w towarzystwie jego królewskiej wysokości następcy tronu i księżnej Berry, pomimo, iż przyjmował jego ekscelencję kanclerza państwa, parów, ministrów, radców stanu, kardynałów, księcia Talleyranda, marszałków, nuncjusza papieskiego, ambasadora sardyńskiego, neapolitańskiego, wielkiego referendarza izby parów, wielką liczbę deputowanych i generałów; jakkolwiek podpisał kontrakt ślubny pana Tassin de la Valliere, generalnego poborcy skarbu w departamencie Hautes-Pyrenees, z panną Charlet, te liczne trudy niezdołały rozpędzić chmur osiadłych na czole skłopotanego monarchy i powtarzamy, iż jego królewska mość był o sto mil od wesołości, pomiędzy godziną pierwszą a drugą po południu 30go kwietnia 1827 roku.
Przeciwnie, czoło jego wyrażało posępną obawę, która zwyczajnie była mu obcą. Dobry, prostoduszny królewski ten starzec, miał pewien wyraz dziecinnego zaniedbania. Był przekonanym, zresztą, iż postępuje dobrą drogą i ostatni z rodu, którego biała chorągiew osłaniała, wziął za godło dewizę mężnych przodków „Fais ce que tu dois, advienne que pourra!“ Rób coś powinien i niech się co chce dzieje.
Ubrany był podług swego zwyczaju w mundur niebieski ze srebrem, w którym go Vernet, robiącego przegląd