tnie na kolana i ściskając w swoich ręce ojca, które calowa! i oblewał łzami.
Pan Sarranti usiłował odwrócić głowę i wycofał ręce.
— Ojcze, mówił dalej Dominik, odmawiasz, ponieważ nie wierzysz moim słowom, odmawiasz, ponieważ przychodzi ci ta zła myśl, że używam wybiegu dla wydarcia cię śmierci i dodania dwóch miesięcy do twego życia, wypełnionego tak dobrze i szlachetnie, iż czujesz, że mógłbyś umrzeć w którejbądź godzinie i w jakimbądż wieku, w oczach Najwyższego sędziego, pełen dni i chwały.
Uśmiech melancholijny i dowodzący, że Dominik dobrze trafił, przeszedł po ustach ojca.
— Otóż, ojcze mój, mówił dalej Dominik, przysięgam ci, że słowa twego syna nie są czczemi: przysięgam, że mam tu, i Dominik położył rękę na piersi, dowody twej niewinności!
— I nie okazałeś ich! zawołał pan Sarranti cofając się krokiem i spoglądając na syna ze zdziwieniem trącącem nieufnością, i pozwoliłeś na ojca wydać wyrok, skazać go na śmierć haniebną, mając tu, i pan Sarranti wyciągnął palec ku piersiom Dominika, mając tu dowody niewinności ojca! Dominik wyciągnął rękę.
— Ojcze mój! Jak prawda, że ty jesteś zacnym człowiekiem, jak prawda, żem ja twoim synem, tak prawda, że gdybym zrobił użytek z tych dowodów, a przez to ocalił ci życie i cześć, to ty, ojcze, byłbyś mną pogardził i umarłbyś z tej pogardy śmiercią okrutniejszą, niż od katowskiego żelaza.
— Ależ jeżeli dowodów tych nie mogłeś okazać dziś, jakimże sposobem będziesz je mógł okazać kiedyś?
— Ojcze mój, to druga tajemnica, której również wyjawić ci nie mogę: tajemnica to między mną i Bogiem.
— Synu mój, rzekł skazany głosem krótkim, za wiele w tem wszystkiem jest dla mnie tajemniczości. Przyjmuję to tylko, co rozumiem, a ponieważ zaś tego nie rozumiem, przeto nie przyjmuję. A cofając się krokiem i dając znak synowi, ażeby powstał: Dosyć, Dominiku! rzekł, oszczędź mi wszelkiej rozprawy; ostatnie godziny, jakie mamy razem jeszcze przebyć na ziemi przepędźmy jak można najspokojniej.
Mnich westchnął, wiedział on, że po wyrzeczeniu tych
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1149
Ta strona została przepisana.