niedziałek 21 maja, o północy, w domu, a raczej w parku przy domu pustym, na jednem z najludniejszych przedmieść Paryża.
Czytelnicy nasi przypomną sobie może nocną wycieczkę, jaką Karmelita i Kolomban, za dni tak prędko ubiegłego szczęścia, podczas nocy wiosennej, odbyli do grobu panny de Valliere.
Przypomną sobie także, iż tej samej nocy, po przejściu ulicy św. Jakóba i Val-de-Grace, zwrócili na lewo w ulicę Piekielną przed drzwi drewniane, służące za wnijście do dawnego ogrodu Karmelitanek.
Owoż z drugiej strony ulicy, prawie naprzeciwko tego ogrodu są drzwi sklepione, z żelaznemi sztachetami, żelaznym łańcuchem założone.
Przechodząc, spojrzyjcie przez sztachety tych drzwi a zachwyci was najbogatsza wegetacja, jakiej może nie widzieliście w życiu, jaką ledwie we śnie marzyliście.
Wyobraźcie sobie wstęp do lasu jaworów, lip, kasztanów, akacyj, sumaków, jodeł, drzew tulipanowych splatających się razem jak liany, a powiązanych bluszczami tysiącramiennemi w nierozkwiłaną mieszaninę, w zamęt nie do uwierzenia. Wyobraźcie sobie rodzaj lasu niedostępnego dla człowieka, dziewiczy las Indji lub Ameryki, a zaledwie mieć będziecie pojęcie o wrażeniu, jakiego doznaje człowiek, spostrzegłszy znienacka ten park samotny, więcej niż samotny, tajemniczy...
Ale urok, jaki sprawia widok dziewiczej ziemi i bujnej roślinności, prędko miejsca ustępował pewnej grozie, jeśli człowiek nie po dniu zaglądał do tego lasu, ale o zmroku wieczornym, lub w nocy przy blasku księżyca.
Wtedy, przy bladem świetle tego króla o srebrnej koronie, widać było w oddali szczątki zapadłego domu i ogromną studnię otwartą wśród gęstwiny traw wysokich.
Pośród milczenia ogólnego, słychać było dziwne a rozliczne głosy, co o północy wychodzą z cmentarzy, z wieź rozwalonych lub zamków niezamieszkałych.
Wtedy to wreszcie, człowiekowi wychowanemu w szkole Goethego lub czytelnikowi Hoffmana, przyszłyby na myśl wszystkie legendy, tajemnicze przygody średniowieczne, i od tych cichych drzew, od tej studni otwartej, od zapadłego domu, pragnąłby się dowiedzieć ich dziejów, albo legendy.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1167
Ta strona została przepisana.