Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1189

Ta strona została przepisana.

nowić drogę do przejścia w ciemnościach do jednego z braci, któryby ofiarował swoje mieszkanie.
W trakcie poszukiwań czynionych z tego powodu, jeden ze sprzysiężonych mieszkający na ulicy Piekielnej, spostrzegł nocą, że piwnica, przez którą zazwyczaj przechodził do katakumb, od wschodniej strony, łączyła się z jedną z piwnic opuszczonego domu.
Tylko, że niebezpiecznie było zbierać się w piwnicy bodajby opuszczonego domu, więc przebito ją dla wyjścia w las dziewiczy, i aż do nowego rozkazu postanowiona zbierać się w tej samotni, a strzelić w łeb każdemu coby ją zakłócił.
Wróćmy do naszego nocnego zebrania.
Składało się ono, jak już powiedzieliśmy, ze dwudziestu carbonarów. Celem jego było położenie podstaw tego towarzystwa, które niedługo potem miało przybrać nazwę: „Radź sobie, a Bóg ci dopomoże“; założyciele jego mieli głównie na widoku kierować wyborami, oraz prowadzić i oświecać umysły publiczności.
Dyskusja nad sposobem wyborów przeciągnęła się już do godziny pierwszej, kiedy usłyszano chrzęst liści suchych i spostrzeżono czarny cień ukazujący się na skraju zarośla. W jednej sekundzie każdy z uczestników chwycił za sztylet ukryty na piersiach.
Cień zbliżał się: był to Toussaint, odźwierny pustego domu, sam również carbonaro i umieszczony tu jako stróż nietylko domu, ale i tych, co się zbierali.
— Kto tam? zapytał jeden z zebranych.
— Brat obcy, rzekł Toussaint, który chce być wprowadzony.
— Czy to tylko istotnie brat?
— Dał wszystkie oznaki.
— Zkąd przybywa?
— Z Tryestu.
— Czy sam?
— Sam.
Carbonari zgromadzili się w jedną grupę, po za którą pozostał Toussaint; a po chwili grupa się otworzyła i jeden głos odezwał:
— Wprowadź obcego brata, ale z zachowaniem wszystkich zwyczajnych ostrożności.
Toussaint skłonił się i odszedł.