Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1199

Ta strona została przepisana.

— Syn tego brata, hrabia Loredan, który właściwie wynajął tylko zamek z parkiem.
— Pragnąłbym, żeby nie był podobnym do swego ojca.
— Ojciec jest wzorem honoru i uczciwości w porównaniu z synem.
— Na jaki użytek obrócił hrabia Loredan ten dom?
— Czyż nie powiedziałem, że na ukrycie zbrodni!
— Otóż dla tego właśnie pytam!...
— Obrócił go na więzienie biednego dziecka, gwałtem porwanego. Zamknął tam młodą szesnastoletnią dziewczynę.—
Szesnaście lat!... tyleby właśnie miała moja córka! rzekł generał półgłosem. A potem dodał żywo: Dla czego znając zbrodnię, nie odkryjesz jej przed sprawiedliwością?
— Ponieważ w czasach, w których żyjemy, są zbrodnie nie zwracające uwagi sprawiedliwości, a nawet są takie, które też sprawiedliwość bierze w opiekę.
— O! rzekł generał, i cała Francja nie oburza się przeciw takiemu postępowaniu!
— Francja oczekuje sposobności, generale!
— Lecz powróćmy do tego co pilniejsze. Jeżeli dom nie jest na sprzedanie, jakim więc sposobem myślisz nim zawładnąć?
— Przedewszystkiem generale, pozwól, żebym cię obznaimił z położeniem.
— Słucham z uwagą.
— Jeden z moich znajomych przygarnął przed dziewięciu laty małą dziewczynkę, opuszczoną, wychował ją i wykształcił; dziecię stało się uroczem i doszło właśnie szesnastu lat. Miał pojąć ją za żonę, gdy nagle porwaną została z pensjonatu w Wersalu. Mówiłem ci generale, jak śledząc inną zupełnie zbrodnię, traf dał mi odnaleźć, za pomocą psa mojego, trup dziecięcia. Podczas gdy klęcząc przy dole, z przerażeniem dotykałem właśnie ofiary, usłyszałem szmer jakiś i ujrzałem białą postać zbliżającą się, w której poznałem narzeczoną przyjaciela mojego. Dałem się poznać dziewczęciu i zapytałem, dla czego znosi niewolę bez najmniejszego oporu. Wtedy opowiedziała mi, że zagroziła swemu dręczycielowi ucieczką, lecz że on uzyskał wyrok, mocą którego miał uwięzić Justyna także.
— Kto jest tym Justynem? zapytał generał.