jestem takim!“ W Yillejuif oto co zrobiłem. Powiedziałem Piotrowi Lengłume, który miał mnie zastąpić: „Piotrze, przyjacielu, mam mały romansik w Cour-de-France, ustąp mi miejsca, żebym mógł pogawędzić z moją dziewczyną, a z powrotem, postawię butelkę. Zgoda?“ „Zgoda! odpowiedział Lengłume“. A teraz panie Salvatorze, czy się omyliłem?
Salvator podał rękę Bernardowi.
— Nie sądzę bym cię potrzebował dzisiaj; lecz bądź spokojny, przyjdzie okazja, w której spotrzebuję twoje dobre chęci.
— Trzymam pana za słowo, panie Salvatorze.
— Siadaj na konia, jedź jeszcze pięćdziesiąt kroków i stań.
Bernard zrobił jak mu kazano, potem zsiadł znów z konia i otworzył portjerę.
Salvator wysiadł i poszedł w stronę fosy.
O dwadzieścia kroków od niego, podniósł się jakiś człowiek, i szedł prosto.
Był to generał Lebastard de Premont, Salvator zaprowadził generała do powozu, gdzie tenże zajął miejsce; potem wsiadając także, rzekł:
— Do Chatillon!
— Gdzie mam stanąć w Chatillon?
— W oberży pod Opatrznością.
Jakób Bernard świsnął biczem, a w dziesięć minut powóz stanął przed oberżą pod Opatrznością.
Salvator zaprezentował Justyna generałowi tylko, że generał wiedział kto jest Justyn, a Justyn nic a nic nie wiedział z kim ma do czynienia, a nadewszystko, jaką generał przysługę mu wyświadczył.
Pamiętamy, że Salvator w oberży pod Opatrznością naznaczył schadzkę z Janem Bykiem i z Toussaint-Louverture. Obydwaj Mohikanowie byli na stanowisku, i, rzecz nadzwyczajna, butelka stojąca pomiędzy nimi, nie była odkorkowana. Możnaby sądzić, że to już druga, lecz szklanki na stole suche, świadczyły o wstrzemięźliwości.
Powstali obydwaj ujrzawszy wchodzącego Salvatora, który obejrzał się czy są sami.
Jan Byk zrozumiał ostrożność nowo przybyłego.
— Mów śmiało panie Salvatorze, rzekł, nikt nie podsłuchuje.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1212
Ta strona została przepisana.