— Czyż to można tańcować tak ni ztąd ni z owąd?
— Jużciż, że ni ztąd ni zowąd, ot, tak sobie, ażeby tańczyć. Kiedy byłem w Owernji, tańczyłem co chwila.
— Miecielicę (la bourrée)? rzekł Loredan.
— A tak... Czy pan masz co przeciw miecielicy?
— Nic zgoła, ale jej nie mogę tańczyć, bo nie umiem.
— Nie chodzi mi o ten lub ów taniec, odrzekł Toussaint. Zatańcz pan choćby gawota, byle zatańczyć. Nieprawdaż, przyjacielu Janie, że pan hrabia powinien coś zatańczyć?
— Dla mnie byłaby to wielka przyjemność, odezwał się Jan Byk.
— Czy słyszy pan hrabia?
— Ale... dodał Jan Byk.
— Pozwólże pan dokończyć swemu przyjacielowi, odezwał się Loredan, widzisz przecie, że jest jakieś „ale.“
— Ale, kończył Jan Byk, do tańca potrzebna jest muzyka.
— Naturalnie, pan Jan Byk mu słuszność! zawołał Valgeneuse, który myślał sobie, iż jeżeli kolos będzie tego samego zdania, co jego towarzysz, to wypadnie mu puścić się w pląsy dla zabawienia dwóch Mohikanów.
— Czy to tak trudno o muzykę? zapytał Murzyn, którego wino czyniło wynalazczym i zarazem upartym.
— Ja nie wiem czy trudno, rzekł naiwnie Jan Byk, bom tego nigdy nie próbował, ale zdaje mi się, że do jakiejkolwiek muzyki trzeba przedewszystkiem narzędzia, wszak prawda, panie hrabio?
— Oczywiście! rzekł Loredan wzruszając ramionami.
— Narzędzia! I cóż wielkiego? oświadczył Toussaint. Wielki palec u ręki, to i narzędzie.
I mówiąc to Murzyn zaokrąglił grubą rękę w kształt trąby, a przykładając do ust, zaczął trąbić pieśń o „Królu Dagobercie.“ Potem zwracając się do Jana Byka:
— Czyż to nie piękne narzędzie muzyczne? zapytał.
— Zapewne, odpowiedział Jan Byk, lecz do polowania, nie do tańca.
— Prawda, rzekł Toussaint, łatwo ustępując przed zarzutami, które uważał za słuszne, ale skoro nie ma śpiewu ani tańca, to przynajmniej pijmy!
— To co innego! spiesznie wyrzekł pan de Valgeneuse, tak, pijmy!
Ale pospieszył się zanadto i wypowiedział to ze zby-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1243
Ta strona została przepisana.