Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1246

Ta strona została przepisana.

rozbijać butelki? zawołał Jan Byk, bo ty butelki rozbijesz, a nie moją głowę, uprzedzam.
— Wal, Janie, krzyknął Toussaint, czemu nie walisz?
— Bo się opamiętałem, rzekł Jan Byk, i zdaje mi się, że pan hrabia opamięta się także. Potem głosem pewnym i całkiem spokojnym: Wszak prawda, panie de Valgeneuse, rzekł, iż pan postawisz te dwie butelki, hę?
Valgeneuse zmarszczył brwi; pycha straszną w nim walkę prowadziła z rozsądkiem.
— I cóż, zapytał Jan Byk, stawiasz pan, czy nie stawiasz?
— O! Janie, ryknął Murzyn, nie poznaję cię.
— Stawiasz pan, co? mówił dalej Jan Byk, raz, dwa... Uważaj, bo trzy policzę ci na głowie!
Loredan spuścił ręce i zwolna postawił butelki na gzemsie od komina.
— Dobrze, a teraz siadajmy na miejscu.
Prawdopodobnie Loredan się rozmyślił, że najpierwszym warunkiem oswojenia dzikiego zwierza jest, iżby go nie drażnić. Poddał się więc drugiemu rozkazowi, równie jak pierwszemu. Przytem snać nowa kombinacja powstała w jego umyśle, i postanowił użyć innego środka obiecującego mu lepsze powodzenie, niż siła.
— Toussaint, mój przyjacielu, rzekł Jan Byk, odnieś te dwie butelki do szafy i zamknij je tam na klucz... Wcale ztamtąd nie powinny były wychodzić.
Toussaint wykonał zlecenie.
— A teraz pan, panie hrabio, mówił Jan Byk biorąc klucz z ręki towarzysza, wyznaj pan jedną rzecz.
— Jaką? zapytał hrabia.
— Ze chciałeś, ażebyśmy pili aż do utraty zmysłów, iżbyś, korzystając z tego, mógł się wymknąć?
— Wszakżeście wy korzystali z przewagi siły, ażeby mnie uczynić więźniem, rzekł dosyć logicznie hrabia.
— Z siły, to prawda, ale nie używaliśmy podstępu: nie piliśmy razem, ażeby potem zdradzić. Kiedy ktoś trąca się w kieliszek, to rzecz święta!
— Dajmy na to, że źle uczyniłem, rzekł Valgeneuse.
— Wylewać wino! rzekł Toussaint wracając do przedmiotu zgrozy, wino, dar Boży!
— Pan hrabia wyznał, że źle uczynił, rzekł Jan Byk, nie mówmy już o tem.