Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1249

Ta strona została przepisana.

— Ofiaruję wam tę sumę w zamian za wolność. Rzecz, widzicie, prosta.
— Słuchaj, słuchaj, Janie Byku, mówił węglarz trącając łokciem przyjaciela.
— Murzynie! Murzynie! szepnął Jan Byk ukosem spoglądając na towarzysza.
— Już milczę, milczę... Jednakże dwadzieścia pięć tysięcy franków!...
Cieśla zwrócił się ku hrabiemu.
— A dlaczego, jak się wam zdaje, zatrzymujemy was w więzieniu, mój szlachcicu? zapytał.
— Dla tego, przypuszczam, odpowiedział Valgeneuse, że ktoś wam za to zapłacił.
Jan Byk wzniósł swą szeroką dłoń nad głowę Loredana. Ale przemagając się z wysileniem, i opuszczając ją zwolna:
— Zapłacił! zapłacił! rzekł, to podobni tobie, panie hrabio, płacą, przedają lub kupują cześć innych. Tak, jest to jeden jeszcze przywilej ludzi bogatych, że płacą za złe, jeśli spełnić go nie mogą sami... Posłuchaj, panie hrabio! Gdybyś był dziesięćkroć bogatszym niż jesteś, gdybyś zamiast dwudziestu pięciu tysięcy franków ofiarował miljon, ażeby cię puścić minutę wcześniej przed wskazaną godziną, odrzuciłbym z taką samą pogardą, z jaką radością zatrzymuję cię więźniem.
— Ofiaruję sto tysięcy franków zamiast pięćdziesięciu, rzekł krótko pan de Valgeneuse.
— Janie! Janie! zawołał Toussaint, czy słyszysz? Pięćdziesiąt tysięcy dla każdego.
— Murzynie, rzekł cieśla, już na ten raz bez popędliwości, miałem cię za uczciwego człowieka. Jeszcze jedno słowo, a oddam ci twą przyjaźń i odbiorę moją.
— Ależ, Janie, odezwał się łagodnie Toussaint, to, co mówię, jest tak dobrze dla ciebie, jak dla mnie.
— Jakto, dla mnie?
— Oczywiście, dla ciebie... dla ciebie, dla Fifiny, dla twojego dziecka.
Na te słowa: „Dla Fifiny, dla twego dziecka“, oczy Jana Byka zaiskrzyły się. Ale natychmiast prawie, chwytając Murzyna za kołnierz i wstrząsając nim, jak drzewem.
— Czy będziesz cicho, niegodziwcze! czy będziesz cicho?... wykrzyknął.