Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1253

Ta strona została przepisana.

odwiążemy sieć, odkneblujemy i wrzucimy w wodę. Bądź pan spokojny, pójdziesz na dno, gdyż nie omieszkam zaczepić oczek sieci o guziki twego surduta! Poczekamy z dziesięć minut, aż się wszystko skończy, wrócimy pod wodę, ustawimy czółno na miejscu i przyjdziemy tu dokończyć naszych dwóch butelek. Potem powrócimy do Paryża przededniem, wejdziemy do domu niewidziani przez nikogo i będziemy oczekiwać.
— Na co będziecie oczekiwać? zapytał hrabia ocierając czoło z potu.
— Na wieści o panu de Valgeneuse i na to, co ludzie umiejący czytać, nie ja na nieszczęście, przeczytają w pismach publicznych:
„Znaleziono w Sekwanie zwłoki młodzieńca od kilku dni zdaje się utopionego. Widocznie nieszczęśliwy ten, mimo częstych przykładów podobnych wypadków, chciał zarzucać sieć, będąc ubrany w surdut zamiast w bluzę: sieć zaczepiła się o guziki i wciągnęła go w rzekę.
Zegarek i pieniądze znaleziene przy nim, oraz pierśścionki pozostałe na palcach, wszelką myśl umyślnego morderstwa usuwają.
Zwłoki złożono w trupiarni“.
— Cóż, czy niedobrze ułożone, hę?... I czy komu przyjdzie do głowy oskarżać Jana Byka cieślę i węglarza zwanego Toussaint-Louverture, o zadanie śmierci panu Loredanowi de Valgeneuse?
— A! niechże cię djabli wezmą, wykrzyknął Toussaint, jakiś ty mądry, Janie Byku! nigdym tego o tobie nie myślał.
— Więc zgadzasz się? zapytał Jan Byk.
— To także! odrzekł węglarz.
— Widzisz więc, panie hrabio, że potrzeba tylko twojego, pozwolenia, ażeby żart się odegrał. Ale pan wiesz, że bez pozwolenia obejdziemy się.
— Do wody! do wody! zawołał Murzyn.
Bartłomiej wyciągnął szeroką rękę w kierunku hrabiego, który cofnął się dwa kroki, ale napotkał ścianę i musiał się zatrzymać.
— Oho! już pan dalej nie pójdziesz: mur silny, rzekł Bartłomiej.
I postąpiwszy dwa kroki naprzód, położył mu rękę na