— To prawda, odpowiedział Loredan, ale czyżbyś postąpił tak samo gdyby się był znalazł ów sławny testament?
— Być może, nie, wyznaję, rzekł Salvator, człowiek jest słaby, a kiedy wypadnie mu przejść z wielkiej fortuny do nędzy waha się, jak ci górnicy którzy po raz pierwszy mają zstąpić w przepaść, a jednak w głębi tej przepaści znajduje się częstokroć dziewicza ruda, złoto czyste.
— Przy takich zasadach kochany kuzynie, człowiek nigdy nie będzie ubogim.
— Na nieszczęście, wtedy nie miałem jeszcze tych zasad: miałem tylko dumę! Prawda, że duma we mnie sprawiła ten sam skutek, co w drugich rezygnacja. Pozostawiłem konie w stajni, powozy w wozowni, odzież w szatni, pieniądze w biurku, i wyszedłem tak jak stałem, ze stu luidorami w kieszeni, które w przeddzień wygrałem w ékarté. W moich przewidywaniach, można było za to żyć przez rok, życiem podrzędnego pracownika. Miałem pewne talenty, zdawało mi się przynajmniej, żem je miał, szkicowałem krajobrazy, zdejmowałem portrety, mówiłem trzema językami; będę więc uczył rysunku, języka niemieckiego, angielskiego i włoskiego. Nająłem gabinet umeblowany na piątem piętrze, w głębi przedmieścia Poissoniere, to jest w dzielnicy gdzie nigdy przedtem noga moja nie postała, i gdzie tem samem byłem zgoła nieznanym. Zerwałem z dawnymi znajomymi, i próbowałem żyć nowem życiem, jednej tylko rzeczy żałując w tym bogatym pałacu, który opuściłem.
— Jednej tylko?
— Tak, zgadnij której.
— Powiedz.
— Oto małego kantorka z drzewa różanego, tej pamiątki rodzinnej, którą margrabia otrzymał od swej matki, a matka może od prababki.
— O! czemużeś o tem nie wspomniał, przerwał Loredan, darowanoby ci to z wielką przyjemnością.
— Wierzę, nasamprzód dlatego, że mi to mówisz, mój kuzynie, następnie dlatego, żeście, jakem się później dowiedział, sprzedali ten kantorek razem z innemi meblami.
— Czy mieliśmy przechowywać wszystkie te starzyzny?
— Bynajmniej! Uczyniliście bardzo dobrze, i zaraz cię o tem przekonam. Odszedłem więc z tym tylko jednym żalem, i rozpocząłem życie nowe, jak mówi Dante. A, ko-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1260
Ta strona została przepisana.