mi medal pod imieniem Salvatora... Od tego dnia, kochany kuzynie, spełniam zawód posłańca miejskiego, na rogu ulicy Żelaznej, przy szynku pod „Złotą Muszką“
— Winszuję ci tego, panie Konradzie, rzekł Loredan, ale w tem wszystkiem nie widzę jeszcze tych objaśnień, jakie miałeś mi dać o testamencie margrabiego, ani o tem, jakim sposobem zwrócisz mi lub odniesiesz te pięćset franków, któreśmy niepotrzebnie dali panu Jackalowi za twój pogrzeb.
— Zaczekaj, kochany kuzynie, mówił dalej Salvator. Czyż mnie masz za tak głupiego, bym ci wydawał tajemnicę mojego bytu, nie będąc pewnym twojej dyskrecji?
— Więc masz zamiar trzymać mnie tu sam, lub przez swych ludzi, chyba do dnia sądnego?
— O! mylisz się, panie hrabio, najzupełniej. Nie tak ja to rozumiem. Jutro o piątej godzinie zrana, będziesz wolnym.
— A wiesz, co powiedziałem twoim pomocnikom, że w godzinę po odzyskaniu wolności, ty będziesz oskarżony i ujęty.
— Tak, i o mało żeś tego ciężko nie przypłacił! Gdybym ja się nie był ukazał na progu, prawdopodobnie jużbyś był nie mógł nikogo ani denuncjować, ani aresztować; co wreszcie, kochany mój kuzynku, jest sprawą dosyć brzydką. To też mogę ci z góry zaręczyć, że się rozmyślisz i zostawisz w spokoju tego biednego Salvatora, na jego ulicy Żelaznej, ażeby w spokoju zostawił ciebie, w twoim pałacu przy ulicy Bac.
— Czy w trakcie tych zwierzeń można się dowiedzieć od ciebie, panie Salvatorze, jakim sposobem mógłbyś mi ten spokój zamącić?
— Zaraz panu opowiem. Jako rzecz najbardziej zajmującą z mojego opowiadania, pozostawiłem to na ostatek.
— Słucham tedy.
— O! teraz pewny jestem! Zacznijmy od uwagi moralnej: przekonałem się, kochany kuzynie, że dobry uczynek zawsze bywa wynagrodzony.
— Co mnie obchodzą takie morały.
— Morały... zapewne, wolno ci o tem sądzić po swojemu. Owóż, wczoraj, kuzynie, postanowiłem spełnić dobry uczynek, to jest oswobodzić Minę, którąś ty zatrzymywał groźbą denuncjacji przeciw jej narzeczonemu. Ku wielkiej mej radości, postanowienie to wykonałem szczęśliwie.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1268
Ta strona została przepisana.