Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1278

Ta strona została przepisana.

niebawem doszłoby aż do ryku, ale Brocanta zdjęła z gwoździa klapkę kamą, potrząsnęła nad głowami psów, i wszystko ucichło, jak na skinienie laski czarnoksięskiej.
Babylas rozłożył dwie łapy na skraju okna i patrzył na prawo i na lewo: ale nikt, oprócz ludzi, nie śmiał się pokazać na ulicy Ulm, niebrukowanej i zalanej potokami ulewy.
— Niestety! jęknął nasz zakochany, niestety!
Ale jęk ten nie rozczulił bynajmniej ducha wód, żadna suka, ani żaden pies nie przeszedł.
Nadeszła godzina śniadania; Babylas pozostał przy oknie. Nadeszła godzina obiadu; Babylas przy oknie. Wybiła nareszcie godzina wieczerzy, toż samo.
Inni zatarli sobie łapy z zadowolenia, bo naturalnie im się dostała porcja Babylasa.
Była to zatem, jak widzimy, sprawa poważna.
Babylas nie chciał nic jeść. Daremnie Brocanta wołała najczulszemi słowy, podawała mu najczystsze mleko, najświetniejszy cukier; pozostał aż do późnej nocy w nużącej postawie, jaką przybrał od rana.
Noc już dawno zapadła; dziesiąta godzina wybiła na wszystkich kościołach, których zegary zbyt dobrze wychowane, ażeby bić razem, ustępowały zapewne pierwszeństwa najstarszym.
Trzeba było iść spać!
Babylas wrócił do swej beczułki, niezmiernie smutny.
Ta druga noc burzliwszą jeszcze była od pierwszej: zmora ani na chwilę nie opuściła biednego Babylasa, jeżeli usypiał na kilka chwil, to tak boleśnie skomlał podczas snu, że lepiej mu było wcale nie spać.
Brocanta siedziała nie spiąć u jego poduszki, jak matka przy synu, mówiąc te pełne słodyczy słowa, które matki tylko wynajdywać umieją dla ukojenia dolegliwości swych dzieci.
Nadedniem dopiero, zdjęta niepokojem, położyła wielką kabałę.
— On jest zakochany! wykrzyknęła za trzeciem pociągnięciem kart, Babylas jest zakochany.
Na ten raz karty miały słuszność.
Babylas wylazł z beczki, jeszcze bardziej zmizerowany drugą nocą bezsenną, niż pierwszą. Umaczano mu w mle-