Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1294

Ta strona została przepisana.

prowincjonalnem, gdzie mieszkaliśmy z tydzień... nie potrzebuję wymieniać w którem, bo miasta prowincjonalne na podobieństwo kobiet brzydkich, wszystkie są do siebie podobne, przebywała stara wdowa w towarzystwie najstarszego szpica w okolicy. Dwie te starożytności mieściły się na parterze domu leżącego przy jednej z najbezludniejszych ulic miasta, niby na naszej ulicy Ulm. Pewnego rana, kiedym przechodził koło tego domu, spostrzegłem margrabinę haftującą, a szpica opartego dwiema łapkami na poręczy okna.
— Nie mieszasz tego z psem Brocanty?
— Racz mi wierzyć, ekscelencjo, że w chwilach przytomności umysłu zupełnej, to jest kiedy wiatr wieje od wschodu, umiem, jak Hamlet, odróżnić sokoła od puhacza, a tembardziej kundla od szpica.
— Źle zrobiłem, żem ci przerwał, Gibasier, mów dalej, przyjacielu: ty jesteś istotnie ojcem wynalazków.
— Pyszniłbym się z tej zasługi, ekscelencjo, gdybym, dzięki obszernej wiedzy jaką pan raczysz mi przyznawać, nie wiedział, jak smutny koniec jest wszystkich wynalazków.
— Nie nalegam.
— A ja, ekscelencjo, za pozwoleniem waszem, zaczynam opowiadanie.
— Zaczynaj, Ameryku Gibassier.
— Zapewniłem się najsamprzód, że w domu zamieszkują trzy tylko osoby: szpic, margrabina i stara sługa; przytem, ponieważ przechodząc, spostrzegłem przez okno sali jadalnej... Może ekscelencja nie wie, że jestem wielkim zwolennikiem malowideł?
— Nie, ale więcej cię jeszcze przez to szacuję.
Gibassier skłonił się.
— Ponieważ przez okno sali jadalnej, mówił dalej, spostrzegłem dwa prześliczne Watteau...
— Lubisz tak Watteau?
— Tak, w malowidle, ekscelencjo... Nabycie tych dwóch obrazów stało się więc jedyną myślą moją, jedynem mojem marzeniem w nocy. Zapytałem Karameli, ponieważ bez jej współdziałania nic nie mogłem:
— „Czy widziałaś szpica wdowy?
Ona zrobiła najmiłosierniejszą minkę, jaką kiedybądź widziałem.