Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1295

Ta strona została przepisana.

— „On jest bardzo brzydki! mówiłem dalej.
— „O! tak! dała mi do zrozumienia natychmiast.
— „Zgadzam się z tobą, Karamelo, mówiłem, ale ty codzień widzisz młode dziewice najrozkoszniejsze, które zaślubiają szpiców najobrzydliwszych: to się nazywa małżeństwem z rozumu. Jak przybędziemy do Paryża, zaprowadzę cię do teatru Madame, gdzie zobaczysz sztukę pana Scribe, która dowiedzie ci rzeczy tej, jak na dłoni. My wreszcie na tej dolinie płaczu nie jesteśmy od tego, ażeby po całych dniach zajadać karmelki! Gdybyśmy to tylko mogli robić, co nam przyjemnie, kochanko, nic nie robilibyśmy. Trzeba więc spojrzeć przez szpary na brzydotę szpica margrabiny i posłać mu kilka znaczących spojrzeń, które twoja nieboszczka pani tak dobrze umiała przesyłać ludziom. A jak ujmiesz szpica, to ci pozwalam być zalotną, a nawet jeżeli mi go wyprowadzisz z domu, a za nim margrabinę, to pozwalam ci surowo ukarać jego zarozumiałość.
Ostatnie rozumowanie wywarło na Karameli wrażenie. Pomyślała chwilę i po chwili namysłu:
— Chodźmy, odpowiedziała mi.
I poszliśmy.
— Tak, iż rzeczy odbyły się według twego przewidzenia?
— Zupełnie.
— I stałeś się właścicielem dwóch obrazów?
— Właścicielem... Tylko, ponieważ obrazy te nie przynosiły dochodu, więc w chwili ciężkiej pozbyłem się ich.
— Tak, z zamiarem nabycia nowych za tęż samą cenę?
Gibassier uczynił głową znak potwierdzający.
— Więc sztuka, mówił dalej pan Jackal, sztuka, którą odegrała Karamela...
— Nie jest pierwszem, ale drugiem przedstawieniem.
— I mniemasz, Gibassier, rzekł pan Jackal biorąc za rękę filozofa-moralistę, iż w razie potrzeby dałaby ci i trzecie?
— Teraz, kiedy pewną jest swojej roli, ekscelencjo, ani wątpię o tem.
Kiedy Gibassier kończył te słowa, cały dom Brocanty, oprócz Babylasa, ukazał się na rogu ulicy Pocztowej: pomnożył się on wszystkiemi ulicznikami z okolicy, z Babolinem na czele.