Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1302

Ta strona została przepisana.
I.
Mina i Wilhelm Meister.

Mała Róża przyszedłszy do siebie, zwróciła na Ludowika swe wielkie oczy jasne, smutne i niespokojne. Chciała przemówić dla podziękowania młodzieńcowi i opowiedzenia przyczyn swego zemdlenia; ale Ludowik położył jej rękę na ustach, nie wymówiwszy ani słowa, z obawy zapewne, ażeby nie wyprowadzać jej z odrętwienia, które zwykle następowało po napadzie. Potem, kiedy znowu zamknęła oczy, nachylając się ku niej tak jak gdyby mówił do swojej myśli:
— Zaśnij chwilę, moja Różyczko, szeptał głosem cichym, wiesz, że gdy nachodzą na ciebie podobne napady, to potrzebujesz kwadrans spoczynku. Spij!będziemy rozmawiać, jak się przebudzisz.
— Dobrze, odpowiedziało dziecię zasypiając.
Wtedy Ludowik wziął krzesło, postawił je bez szelestu przy łóżku Róży, usiadł i głowę wsparłszy o poręcz rozmyślał.
O czem rozmyślał.
Czy możemy wydać słodkie i czyste myśli, jakie przebiegały po mózgu młodzieńca podczas snu dziewczynki.
Powiedzmy przedewszystkiem, że wyglądała rozkosznie!
Jan Robert byłby oddał swą najpiękniejszą odę, Petrus najpiękniejszy szkic, by na nią przez minutę popatrzeć: Jan Robert dla wyśpiewania jej piękności, Petrus malowania.
Była to piękność poważna, wdzięk dziewiczy, matowa i lekko opalona cera Miny Goetego lub Ary-Szeffera; było to przedstawienie krótkotrwałej chwili, kiedy dziecko staje się dziewicą; była to nareszcie chwila, kiedy w myśli poety, pierwszy promień miłości rzucony przez oczy komedjanta, wszedł do serca cyganki.