Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1306

Ta strona została przepisana.

winniejsza i najbardziej dziewicza, jaką kiedykolwiek uczuć mogło serce dotąd zimne; była to gorąca sympatja, nagła czułość dla duszy zaledwie rozkwitłej.
Któraż kobieta zna uwielbienie nieme, tajemnicze, jakie napełnia serce mężczyzny przy pierwszych objawach miłości?
Tak było z Ludowikiem.
Serce jego wydało mu się ołtarzem, miłość kultem; cała jego sceptyczna przeszłość znikła, jak pod dotknięciem laski czarodziejskiej. Zwrócił się ku przyszłością a przez mgły różowe spostrzegł nowy horyzont. Podniósł czoło i patrzył na Różę z ojcowską czułością.
— Spij dziecino, mówił z cicha, bądź błogosławioną, ty, któraś mi objawiła życie!... Więc ty miłość niosłaś mi pod swem skrzydłem, droga gołąbko, w dniu, w którym cię spotkałem! Tyle razy przechodziłem koło ciebie, tyle razy cię widziałem, tyle razy patrzyłem na ciebie, rękę twą ściskałem, a wszystko to mówiło do mnie językiem nieznanym! We śnie objawiłaś mi miłość... Spij, drogie dziecię tajemniczego pochodzenia! Aniołowie czuwają u twej głowy. Bądź spokojną, ja patrzeć będę na ciebie tylko przez białą zasłonę twej niewinności, a głos mój nigdy nie zakłóci złocistego snu twojego serca.
Takie uczucia miotały sercem Ludowika, kiedy zbudziła się Róża. Rumieniec wystąpił mu na czoło, jak schwytanemu na złym uczynku. Uczuł potrzebę odezwania się a nie mógł zdobyć się na słowa.
— Czy dobrze spałaś panno Różo? zapytał.
— „Panno!“ powtórzyło dziewczę pan mi mówisz „panno panie Ludowiku?
Ludowik spuścił oczy.
— Dlaczego mówisz „panno?“ protestowała, nawykła do tego, że wszyscy mówili jej „ty“. Potem dodała jakby pytając się sama siebie: Czy ja byłam niedobrą podczas snu?
— Anielską! zawołał Ludowik.
— Dlaczegóż więc nazywasz mnie panną, panie Ludowiku?
Ludowik patrzył na nią nie odpowiadając.
— Mnie się zdaje, że ktoś gniewa się na mnie, gdy mnie nazywa panną, mówiła dalej Róża. Czy pan gniewasz się?
— O! nie, nie, bynajmniej, moja droga Różyczko!
— A! tak, to co innego.