Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1315

Ta strona została przepisana.

czego przysięgał na czem świat stoi, że ojciec jego jest niewinny, wiem, co on rozumiał mówiąc o dowodzie, którego nie może okazać, wiem wreszcie dlaczego udał się do Rzymu.
— Jakto! udał się do Rzymu? krzyknął pan Gerard, ksiądz Dominik do Rzymu?
— Tak.
— Po co on udał się do Rzymu?
— Po zwolnienie go od przysięgi.
— Przebóg! I dlatego, iżby mieć czas do odbycia podróży, wyjednał sobie u króla zwłokę.
— Więc ja jestem zgubiony! zawołał pan Gerard.
— A to dlaczego?
— Bo on uzyska to zwolnienie.
Pan Jacka! potrząsnął głową.
— Sądzisz pan, że nie? zapytał filantrop.
— Pewien jestem, panie Gerard.
— Na czem pan zasadzasz tę pewność?
— Na znajomości stosunków rządu Jego królewskiej mości Karola X-go z Kurją rzymską i na wspólności ich widoków i interesów.
— A znasz pan dobrze te stosunki?
— Policja zna wszystko.
— Ą! panie Jackal, wykrzyknął Gerard wpadając w pierwsze swoje drżenie, a gdybyś się też pan omylił...
— Powtarzam ci, kochany panie Gerard, że ocalenie twoje jest mi potrzebne. Nie obawiaj się więc niczego i prowadź dalej swoje dzieła filantropijne; pamiętaj tylko to, co ci powiem: może przyjść jutro, pojutrze, dziś, za godzinę, ktoś, co utrzymywać będzie, że jest do tego upoważnionym i powie ci tak jak ja powiedziałem: „Wiem wszystko“, nie odpowiadaj mu nic, panie Gerard; nie odkrywaj żadnego z grzeszków swej młodości. My tylko czworo znamy zbrodnię: pan, ja, twoja bratanka i ksiądz Dominik...
Gerard zrobił ruch, naczelnik policji powstrzymał go.
— Nikt więcej nie powinien o niej wiedzieć, dodał, miej się więc pan na ostrożności i nie daj się podejść. Zaprzeczaj, zaprzeczaj bezczelnie; zaprzeczaj na śmierć, choćby przed prokuratorem królewskim; zaprzeczaj cokolwiekbądźby zaszło, ja cię będę podtrzymywał w danym razie.
Niepodobna oddać akcentu, z jakim pan Jackal wy-