Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1321

Ta strona została przepisana.

zręczniejszych, a tem samem najużyteczniejszych członkówspołeczeństwa.
— A więc, szepnął pan Gerard, to, co mi pan proponujesz, wychodzi na to, ażebym był twoim szpiegiem.
— Ponieważ wymówiłeś ten wyraz, panie Gerard, nie będę ci zaprzeczał.
— Szpiegiem!... powtórzył pan Gerard.
— Cóż pan tak dotkliwego upatrujesz w tej profesji? Ja, co rozmawiam z panem, czyż nie jestem najstarszym majstrem tego cechu?
— Pan? szepnął pan Gerard.
— Tak, ja! Czy pan sądzisz, że przez to mam się za mniej uczciwego człowieka, jak naprzykład, nie czynię tu żadnego ubliżającego porównania, kochany panie, jak naprzykład jakiś prywatny obywatel, któryby, dajmy na to, zamordował dwoje bratanków dla uzyskania ich majątku i któryby po ich zamordowaniu pozwolił ściąć głowę niewinnemu, dla ocalenia swojej?
Słowa te wypowiedział pan Jackal z taką ironią, że pan Gerard schylił głowę i rzekł cicho:
— Zrobię co pan zechcesz.
— W takim razie jesteśmy w zgodzie, rzekł pan Jackal. Potem biorąc za kapelusz: Ale!... mówił, rozumie się samo przez się, tak dla twojego jak i dla mojego interesu kochany panie Gerard, że tajemnica twego poświęcenia zostaje między nami. Dlatego to proszę pana, ażebyś mnie odwiedzał rano, o tej godzinie możesz być prawie pewnym, że nie zastaniesz nikogo ze swoich znajomych. Nikt zatem, a to zarówno dotyczy nas obu, nie będzie miał prawa powitać pana imieniem, które ci twarz obrzuciło grynszpanem. Za pół roku od dziś, gdy tylko pozbędziemy się Sarrantego, zaraz będę prosił gdzie należy o tę dla pana czerwoną wstążeczkę, skoro tak ci się jej szalenie żąda, stary dzieciaku!
I wyrzekłszy te słowa, pan Jackal ruszył ku drzwiom.
Pan Gerard poszedł za nim.
— Nie trudź się pan, rzekł naczelnik, widzę po tym pocie, który zlewa twe czoło, iż ci jest bardzo gorąco, a nietrzeba narażać się na przeciąg powietrza. Byłbym w rozpaczy, gdybyś pan w przeddzień wejścia w urzędowanie, dostał zapalenia gardła albo płuc. Pozostań w fotelu i wypocznij po wzruszeniach; bądź w Paryżu, właśnie mamy