Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1332

Ta strona została przepisana.

— Ba! mój kochany, jeżeli ktoś sam jest ubogi, a ta kobieta jest tak bogatą, jak pani de Marande albo jak hrabina Rappt...
— Stryju! krzyknął Petrus podnosząc się.
— Zaraz, mój bratanku, zaraz! To już nie w modzie! Mniejsza o to, mody się zmieniają. Ale cóż chcesz? Przed czterema miesiącami pożegnałem się z tobą w pracowni ozdobionej twojemi szkicami, do której przylegał jeden tylko pokoik, a wszystko to porządkowała odźwierna, tytułowana gospodynią. Nogi u drzwi twoich ocierałem słomianką, ciebie widywałem idącego piechotą na dzielnicę łacińską, by zjeść obiad za dwadzieścia su u Flicoteaux, i powiedziałem sobie: „Mój bratanek jest to ubogi malarz, zarabiający cztery do pięciu tysięcy franków na rok, który nic chce robić długów, ani być ciężarem swemu biednemu ojcu; mój bratanek jest uczciwy chłopak, tylko niezdara. Muszę tedy udzielić mu dobrej rady.“ Owóż udzieliłem rady takiej, jak pan de Lauzun, swojemu bratankowi. Powiedziałem: „Chłopcze! jesteś przystojny i wykwintny; oto tam jest księżniczka: nie nazywa się ona księżną Berry, nie jest córką regenta, ale opływa w miljonach...“
— Stryju!
— Powracam: zastaję dziedziniec przekształcony na ogród; pośrodku ogrodu kłąb z rzadkiemi kwiatami... ptaszarnię z ptakami pochodzącemi z Indyj, Chin, Kalifornji... stajnię z końmi po sześćset franków i uprząż z herbami Courtenay... oh, oh, oh! idę na górę radosny, mówiąc do siebie: „Otóż to mój bratanek jest człowiekiem sprytnym, co częstokroć więcej warto, niż być utalentowanym.“ Widzę kobierce na ostatniem piętrze, pracownię jak u Verneta i powiadam do siebie: „Ho, ho! wszystko idzie dobrze.“
— Przykro mi, odezwał się Petrus, że stryj myli się najzupełniej.
— Więc wszystko idzie źle?
— Ależ nie, stryju. Tylko proszę mi wierzyć, iż zbyt dum ny jestem, ażeby całą tę wspaniałość, której raczysz mi stryj winszować, miał zawdzięczać czemu innemu, jak własnym moim środkom.
— Aha! rozumiem. Zamówiono u ciebie obraz, który ci zapłacono z góry.
— Nie, mój stryju.
— Zlecono ci udekorować rotundę św. Magdaleny?