Muszę ci tylko powiedzieć dlaczego byłem w złym hum orze i dlaczego przemówiłem do ciebie zrazu nieco cierpko.
— Mnie się od stryja nie należy żadne tłómaczenie.
— Owszem, bo masz słuszność, skoro niczego odemnie nie żądasz.
— Przyjaźni stryjowskiej zawsze.
— Więc, ażebyś i ty wytrwał w swojej dla mnie, muszę ci powiedzieć przyczynę mojego złego humoru.
— Słucham, stryju.
— Czy znasz ty?... Chociaż co prawda nie masz potrzeby go znać... Opowiem ci historję, a bohatera nazwiemy X. Posłuchaj i dowiedz się przyczyny mojego złego humoru Pewien uczciwy robotnik z Lyonu przybył do Paryża będzie temu lat blisko trzydzieści, pieszo, bez grosza w kieszeni, bez butów, bez koszuli na grzbiecie. Skutkiem biedy i cierpliwości, po latach pięciu otrzymał posadę zawiadowcy pracowni tkackiej, z trzema tysiącami franków pensji. Bogaty jest, nieprawdaż? Człowiek, który przybył do Paryża bez butów, a teraz ma trzy tysiące franków dochodu, to bogacz! Po dwóch latach pobytu w Paryżu, żona powiła mu syna, i umarła. „Co ja zrobię z tym chłopcem? myślał ojciec, skoro syn doszedł piętnastu lat.“ Rozumie się, że nie przyszło mu ani na chwilę do głowy, iżby syna zrobić tem czem on był, to jest robotnikiem. Wiesz sam wreszcie najlepiej, że mnie w sferach wyższych nazywają jakobinem, i wyznać muszę, że ta dobrze zrozumiana duma, ta duma ojcowska, polegająca na wyniesieniu syna po nad siebie, bierze początek w rewolucyjnej idei roku 1789, i że gdyby rewolucja podobne była tylko wyrodziła idee, to nie bardzobym się na nią gniewał... Owóż ten ojciec powiedział sobie: „Pracowałem w krwawym pocie czoła przez całe życie, cierpiałem jak nędzarz; niechajże syn mój tak nie cierpi. Z tych trzech tysięcy dochodu, które mam, poświęcę tysiąc pięćset na kształcenie syna, a potem niech będzie czem mu się podoba, adwokatem, lekarzem, artystą, mniejsza o to. Tym sposobem chłopiec umieszczonym zostanie w jednym z lepszych zakładów naukowych paryskich“. Ojciec żył z tysiąca pięciuset franków, które mu pozostały... Słuchasz mnie, Petrusie?
— Z największą uwagą, kochany stryju, chociaż nie wiem do czego prowadzisz.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1334
Ta strona została przepisana.