być obróconą na rzecz i pożytek syna. Tylko trzeba było fortepianu, a chłopiec nie mógł się uczyć inaczej tylko na fortepianie Erarda. Nauczyciel powiedział kilka słów sławnemu fabrykantowi, i fortepian w cenie czterech tysięcy franków zredukowany został do dwóch tysięcy sześćset; wyznaczono uczniowi dwa lata dla spłacenia. Po dwóch latach uczeń nabrał pewnej siły, na co tylko nie zgadzali się sąsiedzi. mówili oni, że wykonawca musi być bardzo słaby skoro nie może prędzej przezwyciężyć trudności, któremi ich częstuje od rana do wieczora. Sąsiedzi fortepianisty są zawsze niesprawiedliwi, ale młodzieniec nie troszczył się o to. Grał z zaciętością etiudy Kramera, fugi Bacha, sonaty Beethovena. Co większa: grając utwory cudze, nabrał chęci tworzyć sam. Od chęci do wykonania krok tylko, krok ten przebył dosyć szczęśliwie. Ale wiadomo, nakładcy muzyczni, równie jak księgarze, mają wszyscy jednę i tę samą odpowiedź zmienną co do formy, niezmienną w treści. „Daj się poznać, a będę cię drukował. Jest to na pozór dosyć zaklęte kółko, ponieważ nie można dać się poznać inaczej, tylko będąc drukowanym. Nie wiem wreszcie jak się to dzieje, ale ci co istotnie mają djabła w ciele, kończą zawsze na tem, że ich ogół pozna. Owszem wiem jak się to dzieje: oto tak, jak zrobił nasz młodzieniec. Oszczędzał na wszystkiem, nawet na swem pożywieniu, tak, że nareszcie zebrał dwieście franków, za które kazał wydrukować warjacje na temat: „Di tanti palpiti. Zbliżały się imieniny jego ojca; warjacje były wydrukowane na dzień imienin. Ojciec miał to zadowolenie, iż widział nazwisko swego syna napisane grubemi głoskami po nad drobnemi punktami czarnymi, które tem szacowniejsze mu się wydały, że ich zgoła nie rozumiał. Ale po obiedzie syn położył uroczyście sztukę na fortepianie, i przy pomocy Erarda, zyskał wspaniałe powodzenie familijne. Przypadek, (w owym czasie mówiono Opatrzność) przypadek, zrządził, że kompozycja była niezła i miała pewne powodzenie w świecie. Ponieważ młodzieniec nasz takie tylko tam nagromadził trudności, jakie sam zwyciężyć umiał, i zasypał sztukę krzyżykami prostemi i podwójnemi, które w oczach niedoświadczonych sprawiały dosyć majestatyczny efekt, przeto młodzi uczniowie drugorzędnej siły wpadli na tę sztukę, która wyczerpała się prędko. Na nieszczęście, sam tylko wydawca mógł być sędzią tego
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1336
Ta strona została przepisana.