powodzenia. A ponieważ pycha jest jednym z grzechów głównych, a on nie chciał kompromitować duszy tak czystej, jak tego młodego klienta, który powierzył mu swe interesy, przeto przy trzeciem wydaniu sumienny ten człowiek zapewniał kompozytora, że w jego składzie pozostaje jeszcze tysiąc odbić pierwszego wydania. Zgodził się jednak na własne ryzyko wydrukować drugie jego studjum, a trzecie ze wspólnym udziałem korzyści. Rozumie się, że do tego udziału ze strony kompozytora nie przyszło nigdy.
Ale koniec końców, wrażenie się wykluwało; i nazwiska naszego młodzieńca zaczęło obiegać po salonach. Proponowano mu lekcje. Pobiegł on do swego wydawcy by się poradzić. Sam uważał, że gdyby zażądał trzy franki za lekcję, to byłaby pretensja niepomierna, ale wydawca dał mu do zrozumienia, że ludzie, którzy płacą trzy franki, mogą zapłacić dziesięć, że wszystko zależy od pierwszego kroku i że on padnie bez powstania, jeżeli każe sobie zapłacić mniej, niż sześć franków za godzinę.
— Ależ, mój stryju, przerwał Petrus, który słuchał bardzo uważnie i był zdziwiony pewnem podobieństwem, czy wiesz, że ta historja bardzo podobna do mojej?
— Tak uważasz? rzekł hrabia z miną chytrą, poczekaj, zaraz osądzisz lepiej. I mówił dalej: Kształcąc się w kompozycji, młodzieniec nasz nabierał coraz większej siły w wykonaniu. Raz wydawca jego przełożył mu, ażeby dał koncert. Młodzieniec spojrzał na zuchwałego wydawcę prawie z przerażeniem. Dać jednak koncert było jego najgorętszem życzeniem. Ale słyszał, że koszty koncertu wynoszą do tysiąca franków. Jak tu rzucić się na podobną spekulację? Gdyby koncert chybił, to klęska zupełna nietylko dla niego samego, ale i dla ojca! W owym czasie młodzieniec ten jeszcze się obawiał klęski dla ojca.
Petrus spojrzał na generała.
— Niedołęga, nieprawdaż? rzekł tenże.
Petrus spuścił oczy.
— Otóż przerwałeś mi i sam nie wiem na czem stanąłem.
— Stanęliśmy na koncercie, stryju, młody muzyk obawiał się czy mu się koszty powrócą.
— Prawda... Wydawca ofiarował się wspaniałomyślnie przyjąć wszystko na siebie. Sprzedaż nut otwierała mu wnijście do pierwszych salonów Paryża, to więc czyniło nadzieję, że umieści pewną liczbę biletów. Umieścił ich
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1337
Ta strona została przepisana.