Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1342

Ta strona została przepisana.

— Idź zobacz.
Petrus postąpił kilka kroków ku drzwiom.
Ale nim doszedł, drzwi otworzyły się gwałtownie i wpadł do pracowni niemłody człowiek okrutnie rozgniewany.
— Ojcze mój! wykrzyknął Petrus rzucając się w jego ramiona.
— Synu mój! zawołał stary marynarz przyjmując go w objęcia.
— A! rzeczywiście, to mój korsarz brat! odezwał się generał.
— Aha! i ty tutaj? wrzasnął stary marynarz. A toż, na słowo, ten malowany pies zasłużył podwójnie, że mi chciał zamknąć twoje drzwi, Petrusie.
— Zdaje mi się, że mówisz o pokojowym mojego pana bratanka?
— Mówię o jakimś głupcu, który mi nie pozwalał wejść.
— Tak, i którego ty, jak z miny twej patrzy, zrzuciłeś ze schodów.
— Podobno... Słuchaj-no, Petrusie.
— Słucham, ojcze.
— Trzeba, żebyś zobaczył, czy ten osioł nie zepsuł sobie czego.
— Dobrze, ojcze, rzekł Petrus szybko zbiegając po schodach.
— Oj ty, stary wilku morski, widzę żeś się wcale nie zmienił od czasu jakem się z tobą widział, rzekł generał, jesteś taki sam gorączka, jak byłeś.
— O! mógłbym stawić gruby zakład, że się nie zmienię już teraz, rzekł Piotr Herbel, za stary jestem.
— O! nie mów, żeś stary, mój panie bracie, boć ja mam trzy lata więcej od ciebie, powiedział generał.
W tej chwili wszedł Petrus, oznajmiając, że służący nie miał nic złamanego, tylko zbił sobie prawą nogę.
— No, rzekł stary marynarz, to on jeszcze nie taki głupi, jak mi się wydawał.

IX.
Zamiatacz morskiej piany.

Nazwisko brata generała Herbela, ojca Petrusa, było już nieraz przytoczone w tem opowiadaniu, ale liczba na-